Staruszka zmarła w swoim mieszkaniu na Mokotowie. Prawdopodobną przyczyną jej śmierci było zapalenie płuc i niewydolność wielonarządowa. Kobietą od dłuższego czasu opiekował się syn. Na początku listopada uległ on jednak wypadkowi i w ciężkim stanie trafił do szpitala czerniakowskiego. Zanim stracił przytomność poprosił personel medyczny o udzielenie pomocy matce. Lekarze zgłosili to policjantom, którzy przyjechali do szpitala. Ci jednak - jak wynika z informacji uzyskanych przez PAP w prokuraturze - nie pojechali pod wskazany adres. Za 2-3 tygodnie będzie gotowy pełen protokół z sekcji zwłok staruszki, ma on m.in. wskazać dokładny czas zgonu. Prok. Paweł Wierzchołowski z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów poinformował, że zabezpieczonej dotąd dokumentacji wynika, że policjantom, którzy przyjechali do szpitala przekazano informację o starszej kobiecie pozostającej samotnie w domu. - Policjanci przyjechali jedynie do szpitala. Z zabezpieczonych notatników służbowych tych funkcjonariuszy wynika, że "odstąpiono od dalszych czynności" - powiedział Wierzchołowski. Prokuratura nie przesłuchała jeszcze tych policjantów. - Musimy brać pod uwagę to, w jakim charakterze będą oni przesłuchani - zaznaczył prokurator. Stołeczna policja na razie nie komentuje sprawy. Sposób działania funkcjonariuszy bada inspektorat komendanta mokotowskiej policji, jak również wydział kontroli Komendy Stołecznej Policji.Jak dotąd w całej sprawie żadnej osobie nie przedstawiono zarzutów.