W październiku 2006 r. płace poniżej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia dostawało 19,9 proc. pracujących, czyli o 1,7 pkt proc. więcej niż dwa lata wcześniej - wynika z opublikowanych ostatnio, przeprowadzanych raz na dwa lata, badań GUS. Jeszcze w 1999 r. grupa najsłabiej uposażonych liczyła tylko 13,4 proc. Z drugiej strony powiększa się, choć powoli, grono osób o najgrubszych portfelach - zarabiających powyżej 250 proc. przeciętnego wynagrodzenia. W 2006 r. było ich 3,8 proc., w 1999 r. - 3 proc. Jednocześnie ich średnie place rosły dwa razy szybciej niż pracowników o najniższych wynagrodzeniach. Inaczej mówiąc, bogaci bogacą się szybciej niż biedni. Ekonomiści podkreślają, że w takiej strukturze płac nie ma nic złego. Byłoby gorzej, gdyby zarobki ludzi zarabiających najwięcej rosły, a zarabiających najmniej malały. Uwzględniając przychody gospodarstw domowych nie tylko z pracy, ale również z innych źródeł, okazuje się, że co prawda rozwarstwienie się pogłębia, ale coraz wolniej.