Zgodnie z wolą rodziny, uroczystość miała kameralny charakter. Na cmentarz mogli jednak wejść wszyscy, którym zależało na uczestniczeniu w ceremonii pożegnania filozofa. Wśród zebranych byli m.in. b. premier Tadeusz Mazowiecki, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski, minister w Kancelarii Prezydenta Ewa Junczyk-Ziomecka, minister kultury Bogdan Zdrojewski, rektor UW Katarzyna Chałasińska-Macukow, filozof Barbara Skarga, poetka Julia Hartwig, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. - Jesteśmy winni Leszkowi Kołakowskiemu głęboką wdzięczność, że przez ostatnie 50 lat, nie zważając na konsekwencje jakie go spotykały, walczył o prawdę" - powiedział historyk Henryk Samsonowicz, przemawiając nad trumną filozofa. Samsonowicz powiedział w imieniu pracowników Uniwersytetu Warszawskiego i PAN, że "jako ludzie, którym nieobca jest walka o sprawiedliwość, o wolność, o prawdę, o dobro i o radość - są głęboko wdzięczni zmarłemu. Pisarz Jacek Bocheński przypomniał, że przemawia jako jeden z najstarszych przyjaciół Kołakowskiego. - Trudno przecenić wyjątkowy wpływ tego jednego człowieka na innych ludzi i bieg procesów historycznych w Polsce i na świecie w drugiej połowie XX wieku. A przecież nie był przywódcą ani politykiem - był tylko filozofem i obywatelem. Nigdy nam wprost nie mówił, co mamy robić. Raz go spytałem - nic nie odpowiedział. Mieliśmy decydować sami. Chcieliśmy go słuchać nie tylko dlatego, że był mądrzejszy, ale autentyczny, bardziej wiarygodny. Czuliśmy się tą wiarygodnością zobowiązani, chcieliśmy w niej uczestniczyć - podkreślił Bocheński. Karol Modzelewski żegnał na Powązkach "swojego przyjaciela Leszka Kołakowskiego", wspominając jego zasługi. "Kołakowski wyróżniał się absolutem odwagi cywilnej. Chciał, żeby mówić głośno to, co wielu z nas szeptało sobie po cichu" - mówił na Powązkach Modzelewski. - Błądził razem z nami, ale wychodził z błędów na krok przed innymi. To on napisał książkę będącą rozrachunkiem z marksizmem, próbą zrozumienia tego, co było w nim trucizną - powiedział Modzelewski. Historyk przypomniał, że Kołakowskiego nazwano wówczas "politycznym chuliganem", a filozofowi bardzo się to określenie spodobało, bo nonkonformizm stawiał w swojej hierarchii wartości bardzo wysoko. Wcześniej w warszawskim kościele św. Marcina odbyła się msza święta w intencji prof. Kołakowskiego.