"Opinię biegłych psychiatrów uzyskaliśmy około miesiąca temu. Została ona sporządzona po kilkutygodniowej obserwacji Mateusza G. Wynika z niej, że podejrzany w czasie popełniania obu zarzucanych mu czynów miał zniesioną poczytalność" - powiedział prokurator Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wyjaśnił, że odbierając życie rodzicom, 26-latek nie mógł rozpoznać znaczenia swoich czynów ani pokierować swoim postępowaniem. A to, zgodnie z treścią art. 31 Kodeksu karnego oznacza, że nie popełnił przestępstwa i nie można przypisać mu winy. "Biegli rozpoznali u podejrzanego skomplikowane zaburzenia psychiczne. Z opinii wynika, że Mateusz G. jest osobą o wysokim stopniu inteligencji oraz że w jego przypadku zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia podobnych bądź takich samych czynów w przyszłości" - informuje prok. Saduś. Gdyby Mateusz G. był poczytalny, groziłoby mu dożywocie. "Jeżeli zostanie ustalone, że podejrzany dopuścił się czynu w stanie niepoczytalności, a istnieją podstawy do zastosowania środków zabezpieczających, prokurator po zamknięciu śledztwa kieruje sprawę do sądu z wnioskiem o umorzenie postępowania i zastosowanie środków zabezpieczających" - stanowi paragraf 1 z art. 324 Kodeksu postępowania karnego. Prokurator prowadząca sprawę zrobi to jednak dopiero po uzyskaniu ostatniej opinii kryminalistycznej. Do sądu trafi wtedy wniosek o umieszczenie 26-latka w zakładzie psychiatrycznym. Do zabójstwa doszło 17 października 2017 roku na zamkniętym osiedlu w warszawskiej Falenicy. Z ustaleń śledczych wynika, że wieczorem Mateusz G. po kolejnej kłótni z 49-letnim ojcem zaatakował go nożem w salonie. Zadał sześć ciosów. Matka, Monika G. zginęła, próbując ratować męża. Jej ciało policjanci znaleźli na balkonie. Świadkami tragedii było rodzeństwo Mateusza: 22-letnia siostra i 16-letni brat. Funkcjonariusze zatrzymali Mateusz G. na posesji. Miał im powiedzieć, że stracił nad sobą panowanie, bo nie mógł wytrzymać pretensji rodziców, którzy zarzucali mu, że niczego jeszcze w życiu nie osiągnął. Byli niezadowoleni, że nie skończył studiów, nie znalazł pracy i się nie usamodzielnił. Przesłuchiwany przez prokuratora nie przyznał się do zamordowania rodziców i odmówił składania wyjaśnień. Potem nie powiedział już ani słowa. Zeznań nie złożyło także jego rodzeństwo. Przysługiwało im takie prawo jako osobom najbliższym.