Zakład w Lubaczowie, do którego trafił 16-latek, to ośrodek otwarty. Jak tłumaczy dyrektor placówki w Lubaczowie Andrzej Wójciak, nie było możliwości, by nastolatek przebywał w placówce zamkniętej, bo to sąd podjął decyzję o skierowaniu go do otwartego zakładu. - Sędziowie mieli pełną świadomość, że to placówka otwarta - mówi Andrzej Wójciak w rozmowie z dziennikarzem RMF FM. Sąd rodzinny w Jędrzejowie nie zdążył dotąd przesłuchać domniemanego sprawcy, więc postępowanie w sprawie napastowania chłopców w radomskiej placówce utknęło w martwym punkcie. Prezes sądu Janusz Lechowicz przyznaje, że ucieczka 16-latka uniemożliwia na razie ustalenie tego, co rzeczywiście wydarzyło się w kwietniu tego roku w radomskim szpitalu psychiatrycznym. Damian C. jest podejrzany o to, że kilkukrotnie zgwałcił tam 9-latka, a także molestował 14-letniego chłopca. Mężczyzna z Radomia trafił do zakładu w Lubaczowie. Jeżeli uda się zatrzymać podejrzanego, to natychmiast po przesłuchaniu trafi on do ośrodka psychiatrii sądowej w Garwolinie. Biegli mają ocenić, czy Damian C. jest upośledzony umysłowo - od tego zależy, czy może odpowiadać za swoje czyny. Śledczy kończą przesłuchania Ucieczka podejrzanego o gwałty na dzieciach może także zablokować prokuratorskie śledztwo dotyczące nadzoru nad tą placówką. Śledczy z Radomia kończą już przesłuchania w tej sprawie - lada dzień ma być przesłuchana ostatnia osoba, czyli dyrektor zakładu. Jak jednak powiedzieli naszemu reporterowi prokuratorzy, śledztwo to jest bardzo silnie powiązane z postępowaniem prowadzonym w sprawie podejrzenia o gwałty przez sąd rodzinny w Jędrzejowie. Radomska prokuratura bada, czy dyrekcja szpitala psychiatrycznego dopełniła wszelkich obowiązków, by zapobiec temu co się zdarzyło. Trzeba jednak ustalić - czy rzeczywiście doszło do przestępstwa. Jeśli nie to radomskie śledztwo jest bezprzedmiotowe. Na razie jednak, po ucieczce Damiana C., sąd rodzinny ma związane ręce. Śledztwo w bulwersującej sprawie Sprawą gwałtu na 9-letnim chłopcu zajmuje się sąd rodzinny. Według zeznań matki chłopca, dziecko zostało dwukrotnie wykorzystane seksualnie przez 16-latka. W rozmowie z mediami kobieta opowiadała, że zostawiła chłopca na obserwację w szpitalu przy ulicy Krychnowickiej w Radomiu po rozmowie z pedagogiem szkolnym. Jej syn miał problemy emocjonalne. Kiedy następnego dnia zadzwoniła do dziecka, ten zaczął płakać, mówiąc, że ktoś mu "zrobił krecika". Początkowo nie chciał opowiedzieć, co się wydarzyło. Okazuje się, że 16-latek przynajmniej dwukrotnie brutalnie napastował dziecko. Chłopczyk bronił się, jak umiał - opowiadała matka. Niestety, tamten był silniejszy. Damian C. jest także podejrzany o napastowanie 14-letniego pacjenta tego samego szpitala. Po ujawnieniu sprawy prokuratura wszczęła także śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez personel placówki. Śledczy ustalają, czy ktoś z pracowników zaniedbał obowiązki i umożliwił wejście 16-latka na oddział, w którym nie miał prawa przebywać. 16-latek został wypisany ze szpitala, a sąd nie zastosował wobec niego żadnych środków zapobiegawczych. Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy ten były już pacjent szpitala może stanowić zagrożenie. Dyrektor placówki przyznaje poza tym, że po wypisaniu pacjenta ze szpitala kontakt z nim się urwał.