Tuleję w ubiegłym roku przekazała do Muzeum rodzina znanego spikera telewizyjnego Jana Suzina. Wydobyto ją z grobu rodzinnego, podczas jego remontu. W tulei miał być - zgodnie z przekazem rodzinnym - przechowywany sztandar jednego z oddziałów Armii Krajowej działających na Wileńszczyźnie. Jak poinformował Pych, tuleję zalakowaną i zaspawaną - przypominającą średni pocisk artyleryjski - otwarto dopiero teraz, gdyż wcześniej nie było możliwości technicznych, by przeprowadzić tę operację. - Po wyjęciu sztandaru i jego rozwinięciu okazało się, że jest to sztandar 6. Pułku Ułanów Kaniowskich. Był on bardzo łatwy do identyfikacji, gdyż jest bardzo charakterystyczny. Z jednej strony to typowy sztandar kawaleryjski - kwadratowy płat tkaniny zdobiony według wzoru z 1919 r., czyli na białym tle czerwony krzyż kawalerski, na stronie głównej sztandaru w centrum w wieńcu laurowym umieszczony jest orzeł, na stronie odwrotnej w wieńcu jest dewiza: "Honor i Ojczyzna". Jednocześnie jest to nietypowy sztandar, gdyż na obu stronach w narożnikach ma w polach wieńców laurowych cyfry 6 - opowiadał Pych. W narożnikach sztandaru zwykle umieszczane były symbole związane z fundatorami sztandaru, najczęściej herby miast, których społeczność złożyła się na sztandar - tłumaczył kustosz. Przypomniał, że sztandar 6. Pułku Ułanów Kaniowskich ufundowali sami oficerowie i szeregowi ze składek, stąd właśnie umieszczenie w narożnikach cyfry 6. 6. Pułk Ułanów Kaniowskich wchodził w skład Podolskiej Brygady Kawalerii i został przydzielony 1 września 1939 roku do Armii Poznań; brał udział w walkach m.in. nad Bzurą i w Puszczy Kampinoskiej. - Pod koniec kampanii wrześniowej część oficerów zdecydowała, że trzeba chronić sztandar. Zdjęto płat sztandaru z drzewca, odłączono głowicę. Następnie przekazano je mieszkającej w Warszawie rodzinie Żaczków. Stanisław Żaczek był przed wojną dyrektorem Banku Gospodarstwa Krajowego w Stanisławowie, gdzie stacjonował Pułk - opowiadał Pych. - Podczas Powstania Warszawskiego wdowa po Stanisławie pani Wilhelmina, gdy trzeba było opuścić dom przy ul. Polnej, gdzie mieszkała, głowicę sztandaru ukryła wśród rupieci kuchennych, zaś płat umieściła na odwrocie obrazu i zasłoniła dyktą. Po wojnie gdy wróciła do domu znalazła tylko głowicę, po obrazie i płacie nie było śladu. Głowica w latach 60. trafiła do naszego muzeum - mówił kustosz. Jak opowiadał, z relacji rodziny Suzinów wynika, że "tuż po wojnie w jadłodajni, która działała przy ul. Polnej do ojca pana Jana podeszła kobieta i powiedziała, że opiekuje się wileńskim sztandarem, poprosiła o pomoc w jego ukryciu, gdyż boi się dalej nosić go przy sobie". - Wspólnie: kobieta, pan Suzin i jego rodzina zdecydowali ukryć sztandar w łusce pocisku i schować w grobie rodzinnym na Powązkach. Tak też się stało. Tuleja spoczywała w grobie do zeszłego roku. Gdy ją znaleziono podczas konserwacji grobu, przypomniano sobie o sztandarze - relacjonował Pych. Według niego, jak na warunki w jakich płat sztandaru był przechowywany jego stan jest dobry. - Był mocno ściśnięty i owinięty wstęgą sztandarową. Najbardziej uszkodzone są właśnie wstęga - jest w strzępach i frędzle. Płat jest w całości, płótno było pokryte pleśnią, są przebarwienia, a hafty metalowe pokryte są nalotem - poinformował Pych. Płat sztandaru trafił już do pracowni konserwacji tkanin Muzeum Wojska Polskiego, gdzie rozpoczęto prace nad nim - moczony jest w specjalnym roztworze. Poprzedza to zabiegi odkażające i odgrzybiające. Później prawdopodobnie płótno zostanie zdublowane, a ubytki uzupełnione. - Jeśli będzie to możliwe, za pół roku, rok sztandar trafi do ekspozycji - dodał Pych.