Według przewidywań, fala kulminacyjna na Wiśle może dotrzeć do Wyszogrodu, Kępy Polskiej i Płocka w piątek, najpóźniej do niedzieli. Wtedy w rejonie tym mogą zostać przekroczone na rzece stany ostrzegawcze, a nawet stany alarmowe. - Już obecnie odnotowujemy zwiększony napływ wody, chociaż jest on na razie niezbyt duży, kilkanaście centymetrów w ciągu doby. Sytuacja jest monitorowana. Prowadzimy kontrolę wałów przeciwpowodziowych - powiedział w środę dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego w starostwie płockim Jan Jerzy Ryś. Dodał, iż w rejonie Dobrzykowa pod Płockiem, gdzie wezbrana Wisła niosąca krę uszkodziła zimą wał przeciwpowodziowy, powodując wylanie rzeki, będzie on obecnie wzmacniany. W piątek w Płocku zbierze się na naradzie powiatowy zespół zarządzania kryzysowego. W Wyszogrodzie poziom Wisły osiągnął poziom 450 cm, czyli 50 cm poniżej stanu ostrzegawczego i metr poniżej stanu alarmowego W Kępie Polskiej rzeka wezbrała do 391 cm, czyli 29 cm poniżej stanu ostrzegawczego i 59 cm poniżej stanu alarmowego. W ocenie Jana Siodłaka, szefa oddziału zarządzania kryzysowego Urzędu Miasta, wezbrane wody Wisły spływające w dół rzeki mogą zdecydowanie zwiększyć zagrożenie powodziowe w samym Płocku. W środę kontrolowano tam stan wałów przeciwpowodziowych rozmawiano też z mieszkańcami potencjalnie zagrożonych terenów. - Jesteśmy na rekonesansie. Sprawdzamy miejsca ewentualnie najbardziej zagrożone, staramy się przewidzieć, co może się stać. Sądzimy, że w piątek wieczorem, może w sobotę, spiętrzona woda dotrze w okolice Płocka. To nie jest dobra informacja, bo możliwości retencyjne Zbiornika Włocławskiego są ograniczone - powiedział Siodłak. Na początku marca zator lodowy na Wiśle w rejonie Popłacina pod Płockiem oraz spływająca woda z południa Polski spowodowały wzrost poziomu rzeki, która zalała około 20 domów w najniżej położonej części miasta, a także bulwar. W tym czasie poziom Wisły w rejonie Wyszogrodu i Kępy Polskiej przekroczył stan alarmowy o ponad metr. Zator pod Popłacinem rozkruszyły wtedy lodołamacze, które jeszcze w lutym wypłynęły na Zbiornik Włocławski, rozciągający się od Płocka do Włocławka, i posuwając się w górę rzeki, wybijały w lodzie rynnę, która umożliwiła swobodny spływ wody i kry w kierunku włocławskiej tamy.