Jak poinformował rzecznik dyrektora okręgowej służby więziennej w Łodzi kpt Bartłomiej Turbiarz, trwające od miesiąca postępowanie wewnętrzne przedłużono o dwa tygodnie. Uciekł przez okno celi, dyrektor zawieszony Do ucieczki z płockiego Zakładu Karnego doszło w nocy z 9 na 10 września. Osadzony wydostał się przez okno celi po przepiłowaniu krat, a następnie sforsował mur więzienny. Został ujęty przez policję w ciągu kilku minut, ok. 200 metrów od więziennego muru. Mężczyzna, w wieku ponad 50 lat, to skazany na dożywocie, który do chwili ucieczki odbył prawie 10 lat wyroku. Obecnie przebywa w zakładzie karnym na terenie woj. łódzkiego. Został zakwalifikowany do kategorii osadzonych niebezpiecznych. Tuż po ujęciu uciekiniera dyrektor okręgowej służby więziennej w Łodzi powołał specjalną komisję, mającą zbadać wszystkie okoliczności zdarzenia. W wyniku prac komisji - jak poinformował Turbiarz - podjęto decyzję odwołaniu dotychczasowego dyrektora Zakładu Karnego w Płocku. - Jego miejsce zajął funkcjonariusz z 28-letnim stażem pracy w Służbie Więziennej, wcześniej zastępca dyrektora Aresztu Śledczego w Piotrkowie Trybunalskim, który przez wiele lat był w tej placówce także kierownikiem działu ochrony - powiedział Turbiarz. Dodał, iż oprócz byłego już dyrektora płockiego Zakładu Karnego, konsekwencje dyscyplinarne wyciągnięte zostaną wobec kilku innych funkcjonariuszy Służby Więziennej w tej placówce, w tym odpowiedzialnych za ochronę. - Ustaliśmy na pewno, po badaniach mechanoskopijnych, że mężczyzna do przepiłowania krat w oknie celi użył małego pilnika typu iglak. Wyjaśniamy jeszcze, czy zwiódł tak naprawdę system, czy zawiedli ludzie. Wydaje się, że w tym przypadku zawiodło i to, i to. Jest pytanie, dlaczego kontrole celi nie wykazały, że osadzony posiada takie narzędzie jak pilnik - oświadczył Turbiarz. "Ten pilnik powinien zostać znaleziony" Z dotychczasowych ustaleń wynika, że pilnik, którym posłużył się więzień, mógł zostać przemycony na teren zakładu karnego z zewnątrz albo ze szkoły zawodowej lub warsztatów, działających w zakładzie karnym. - Nie ma co ukrywać. Ten pilnik powinien zostać znaleziony w trakcie kontroli - podkreślił Turbiarz. W sprawie ucieczki z zakładu karnego Prokuratura Rejonowa w Płocku wszczęła we wrześniu dwa odrębne śledztwa: jedno dotyczące więźnia i jego tzw. bezprawnego samouwolnienia oraz drugie w sprawie ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Służby Więziennej. Rzeczniczka płockiej prokuratury okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska powiedziała w piątek PAP, że oba postępowania nadal są prowadzone w sprawie; nikomu nie przedstawiono zarzutów. Oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Płocku został powiadomiony przez zakład karny o ucieczce jednego z osadzonych o godz. 2.45 w nocy z 9 na 10 września. W chwili, gdy mężczyzna znajdował się już na dziedzińcu więzienia, został zauważony przez funkcjonariuszy Służby Więziennej. Na miejsce wysłano natychmiast policyjne patrole. Mężczyzna został zatrzymany ok. 200 m od muru więzienia, na jednej z sąsiednich ulic. Podczas zatrzymania nie stawiał oporu.