"Pacjent z rwą kulszową, po kilku godzinach czekania, wypisany do domu z nakazem "leżeć i czekać aż przejdzie". Nie miał siły iść, upadł i szedł na czworaka. Masakra" - tak opisano nagranie opublikowane w sieci. Wideo wywołało bardzo dużo reakcji w mediach społecznościowych. Polsatnews.pl skontaktował się z pacjentem. Okazało się, że to 42-letni Michał Umiński z Drobina (woj. mazowieckie), który już drugi raz trafił do szpitala z podobnymi objawami. W ostatni piątek, 28 sierpnia, przyjechał karetką z potężnym bólem do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku. Pobrano mu krew, podłączono kroplówkę, zrobiono rentgen. Następnie rozmawiał z neurologiem, który miał przeprowadzić krótkie badanie i zalecić mu pływanie w basenie oraz więcej chodzenia. "Nie prosiłem o mercedesa, tylko o głupi zastrzyk" 42-latek dostał wypis ze szpitala. Wtedy, jak twierdzi, noga zaczęła go mocno boleć, więc usiadł na krześle i czekał na pomoc. Mijać miał go lekarz dyżurny SOR. - Prosiłem doktora, żeby dał mi lek przeciwbólowy, bo nie dojdę do samochodu, ale zignorował mnie - mówi pan Michał w rozmowie z polsatnews.pl. - Zapytałem: to co, mam się tutaj położyć na tym korytarzu? - wspomina. Lekarz miał odpowiedzieć, że "on się z nim nie położy". - Nie prosiłem o mercedesa, tylko o głupi zastrzyk, żeby można było wyjść i wrócić do domu - dodaje. - Ja nie przeszedłem nawet dziesięciu metrów. Rzuciłem dokumentacją, uklęknąłem i zacząłem iść na czworaka - mówi mężczyzna. Wtedy wykonano nagranie, które pojawiło się w internecie. - Szedłem na kolanach, bo nie dano mi leku przeciwbólowego - zarzuca. - Ciężko zrobić człowiekowi zastrzyk? - pyta mężczyzna. Stanowisko szpitala Pacjent podkreśla, że nie ma pretensji o to, że został źle zdiagnozowany, ale ma żal do "doktora z SOR, który nie podał mu leku przeciwbólowego". - Nie wybaczę mu tego, że nie podał mi leku. Nie wybaczę mu - powiedział reporterowi Polsat News Michał Umiński. Dyrektor szpitala początkowo twierdził, że cała sytuacja mogła być "ustawką", a pacjent i nagrywająca go osoba znają się. Kobieta, która była świadkiem całego zdarzenia zaprzecza, że cała sytuacja była zaaranżowana. - To nie jest żadna "ustawka". Ja widziałam tego mężczyznę trzy minuty na oczy, jak on wyszedł z SOR, chwilę ze mną pogadał, później upadł i tyle. Więcej go nie widziałam - relacjonuje. Dyrektor szpitala nie chciał rozmawiać przed kamerą Polsat News. Na stronie szpitala pojawiło się jednak oświadczenie. "W związku z sytuacją, która została zarejestrowana na terenie Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku i opublikowana w serwisie Facebook w dniu 28.08.2020 r. informuję, że dokonano analizy ww. materiału, zapisu z kamer monitoringu szpitala oraz w trybie pilnym przeprowadzono rozmowy z personelem pełniącym dyżur w chwili wystąpienia zdarzenia. Stwierdzono, że opublikowany fragment nagrania nie przedstawia prawdy o całości zdarzenia. Zarzut nieudzielenia pomocy jest bezpodstawny. Pacjenta zbadano, wykonano diagnostykę, wdrożono leczenie oraz wydano dalsze zalecenia. Pacjent ze strefy "czerwonej" SOR wyszedł o własnych siłach w pozycji stojącej. Po krótkim pobycie w poczekalni SOR przyjął pozycję "na czworakach" i udał się w stronę wyjścia, wcześniej wyrzucając posiadaną dokumentację medyczną. Po zaistniałym incydencie oraz z uwagi na stan emocjonalny zaproponowano hospitalizację, na którą pacjent nie wyraził zgody". Dyrektor podkreślił, że "w przypadku pojawienia się dalszych bezpodstawnych oskarżeń wobec Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku oraz personelu medycznego, zostaną podjęte stosowne kroki prawne w celu ochrony dobrego imienia szpitala oraz zatrudnionego w nim personelu." Sprawą zajął się rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec. Zwrócił się do szpitala o dokumentację i nagrania z monitoringu. kło/luq/ polsatnews.pl, Polsat News, Wydarzenia