Jak powiedziała w piątek rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak, proces wypalania traw jest bardzo niebezpieczny, gdyż często spowodowane w ten sposób pożary przenoszą się na pobliskie lasy i zabudowania. - Mogą też powodować zagrożenie na drogach, prowadząc do kolizji i wypadków - dodała. Zwróciła uwagę na to, że w gaszenie tego typu pożarów angażowana jest znaczna liczba strażaków. - W tym samym czasie mogą być oni potrzebni do ratowania życia i mienia ludzkiego w innym miejscu - zaznaczyła. Strażacy praktycznie od początku marca apelują o to, aby powstrzymać się od wypalania traw i nieużytków. Tylko w ubiegły weekend w całym kraju doszło do prawie 11 tys. 600 pożarów; niechlubny rekord padł w sobotę - strażacy mieli 5 tys. tego typu zgłoszeń. Nie obyło się także bez ofiar śmiertelnych, w jednym z pożarów traw w ubiegłą sobotę zginął 53-latek. Z powodu obrażeń odniesionych podczas gaszenia innego pożaru, wywołanego wypalaniem nieużytków, zmarł 25-letni strażak. - Cały czas apelujemy, aby nie wypalać traw ani nieużytków. Ogień niszczy bezpowrotnie siedliska motyli, ptaków, ssaków, gadów, wszystkiego, co żyje w trawie, a czego niekiedy nie widzimy - mówił rzecznik komendanta głównego PSP Paweł Frątczak. Według niego, żadnym wytłumaczeniem nie są zapewnienia wypalających, że kontrolują sytuację. Tego typu pożarów nie da się kontrolować. - Wystarczy, że wiatr zmieni kierunek lub siłę i nad ogniem już nie można zapanować. W przypadku wysokich traw ogień może rozprzestrzeniać się z prędkością nawet 60 km/h - przestrzegał Frątczak. Przypomniał, że wypalanie traw nie użyźni gleby, natomiast hamuje naturalne procesy gnicia pozostałości roślinnych oraz powoduje niepotrzebną emisję pyłów i gazów do atmosfery.