Nie mają swego placu zabaw. Kiedy biegają lub grają w piłkę obok bloków, przeszkadzają mieszkańcom. W jednym z niedawnych numerów Życia Gostynina opisywaliśmy konflikt interesów wokół miejsca do zabaw dla dzieci mieszkających w pobliżu miejskiego targowiska. Rodzice są zbulwersowani przeniesieniem piaskownicy i zlikwidowaniem karuzeli. Tymczasem starsze osoby cieszą się, że wreszcie mogą spokojnie odpoczywać. Przeniesiona piaskownica Kilka lat temu władze Miejskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego zgodziły się, aby w pobliżu bloku przy ulicy Wyszyńskiego 11 powstała piaskownica. Koszt budowy pokryli rodzice, których pociechy mogły się bawić niedaleko domu i na które można było mieć oko. Niestety, okazało się, że bawiące się pod domem dzieci przeszkadzały niektórym lokatorom. Marian Starzyński, który interweniował w sprawie kontrowersyjnej piaskownicy, tłumaczy, że została ona zbudowana samowolnie i usytuowana na studzience kanalizacyjnej. - Poprosiłem sąsiadów o umieszczenie piaskownicy w miejscu, w którym znajduje się ona obecnie. W odpowiedzi usłyszałem gromkie śmiechy - relacjonuje lokator. Marian Starzyński wyjaśnia, że to nie on przenosił piaskownicę i likwidował karuzelę. Sprawa została rozwiązana na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej. Jak tłumaczy Jacek Przekwas, prezes Miejskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, karuzela została zdemontowana, ponieważ zagrażała bezpieczeństwu. Dwa obozy W bloku przy Wyszyńskiego są dwa zwalczające się obozy. Część lokatorów popiera działania Mariana Starzyńskiego, który robi wszystko, aby zmienić otoczenie bloku na bardziej estetyczne. Tłumaczy, że wspólnoty mieszkaniowe w innych miastach są bardzo ładnie zagospodarowane i ogrodzone. Chciał, żeby tak samo wyglądała jego wspólnota. Zasiał trawę przed budynkiem, zasadził krzewy. Podlewa je i pielęgnuje. Niestety, okazuje się, że dzieci, które na podwórku grają w piłkę, niszczą jego pracę. Lokatorzy, którzy mają dzieci i wnuki, walczą o przywrócenie placu zabaw. Chcą, aby najmłodsi mogli bawić się przed blokiem. Twierdzą, że tylko wówczas dzieci są bezpieczne. Mieszkańcy są przekonani, że z dala od bloku może przydarzyć się jakieś nieszczęście. Konflikt między mieszkańcami jest na tyle poważny, że bardzo często musi interweniować policja. Wystarczy, że piłka wpadnie do ogródka, a chwilę później na Wyszyńskiego pojawiają się funkcjonariusze komendy powiatowej policji. Interwencje są załatwiane najczęściej w obecności najmłodszych. - Nigdy nie wzywałem policji do dzieci. Moją intencją było zawsze, aby policjanci porozmawiali z rodzicami - przekonuje Marian Starzyński. - Byłem świadkiem sytuacji, gdy policjant rozmawiał z dorosłymi w obecności dzieci. Dochodziło do niepotrzebnych emocji, co z pewnością wpływało nieodpowiednio na psychikę najmłodszych. Stroną konfliktu są również właściciele sąsiadujących z ulicą Wyszyńskiego domków jednorodzinnych. Ich dzieci często bawią się na podwórku przy Wyszyńskiego, co nie jest dobrze widziane przez część mieszkańców stojących tam bloków. Brakuje placów Niestety, w Gostyninie brak jest wyznaczonych miejsc zabaw dla dzieci. Place zabaw, które istnieją, nie spełniają nowych norm Unii Europejskiej. Dzieci i młodzież nie mają gdzie grać w piłkę. Dlatego najczęściej kopią przed blokiem, co często zakłóca spokój innym mieszkańcom osiedli. Tymczasem w naszym mieście jest sporo niezagospodarowanych terenów, na których mogłyby powstać place zabaw i boiska dla dzieci. Rozjemcą w konflikcie lokatorów z ulicy Wyszyńskiego mógłby stać się miejski samorząd. Kilka tygodni temu poprosiliśmy burmistrza Włodzimierza Śniecikowskiego o wypowiedź w sprawie sytuacji na ulicy Wyszyńskiego oraz zagospodarowania nieużytkowanych terenów pod place zabaw. Niestety, do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi na żadne z naszych pytań. EWA CHODOROWSKA