Pierwszą fazą przygotowania rocznego rozkładu jest opracowanie projektu rozkładu jazdy pociągów międzynarodowych. Jak poinformował rzecznik zarządzającej torami spółki PKP PLK Krzysztof Łańcucki, ta faza właśnie się zakończyła. - Projekt jest już gotowy - zakończyły się ustalenia z zagranicznymi kolejami i możemy teraz na siatkę połączeń międzynarodowych nałożyć połączenia krajowe" - wyjaśnił. Dodał, że pociągi międzynarodowe zawsze są wpisywane do rozkładu, jako pierwsze, choć jest ich stosunkowo mało - ok. 200 wobec ok. 5 tys. połączeń krajowych. Nie chcą "powtórki z rozrywki" Łańcucki poinformował, że wszyscy krajowi przewoźnicy najpóźniej do 29 sierpnia 2011 roku otrzymają kompletny projekt rocznego rozkładu jazdy, zawierający również połączenia krajowe. - Możliwe, że ten projekt otrzymają nawet trochę wcześniej - dodał. Od tego czasu będą mieli miesiąc na konsultacje między sobą i zgłaszanie uwag. Etap ten zakończy się pod koniec września, a do końca października PKP PLK ma czas na ostatnie poprawki. Przy takim harmonogramie nowy roczny rozkład jazdy pociągów będzie znany w listopadzie. Jak zwrócił uwagę rzecznik, prace zostały przyspieszone w porównaniu z ubiegłym rokiem o około dwa miesiące. - To daje przewoźnikom bezpieczny margines na poinformowanie pasażerów o wszystkich zmianach - zaznaczył Łańcucki. Był bałagan, chaos i kompromitacja Według prawa, przewoźnik powinien poinformować o zmianach najpóźniej siedem dni przed ich wejściem w życie. Nowy rozkład zacznie obowiązywać w połowie grudnia. W zeszłym roku ustalenia i spory między przewoźnikami trwały do ostatnich dni przed zmianą rozkładu, a PKP PLK niemal do ostatniej chwili wprowadzała zmiany. W efekcie pasażerowie nie wiedzieli, gdzie szukać swoich pociągów, a kolejarze nie umieli udzielić im właściwych informacji. Rozkład zawierał też błędy - jak nieistniejący wówczas peron na dworcu w Katowicach. Kolejarze przepraszali za ten bałagan w prasie, dymisja groziła ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi, ale Sejm odrzucił wniosek o wotum nieufności. Zdaniem ekspertów, tym razem do takiej sytuacji nie powinno dojść. - W zeszłym roku wszyscy zobaczyliśmy, czym się kończy ustalanie rozkładu na ostatnią chwilę. Po tej zeszłorocznej kompromitacji wszyscy będą pilnować, żeby się ona nie powtórzyła, sam proces układania rozkładu też będzie bacznie obserwowany - uważa analityk rynku kolejowego Jakub Majewski. Jego zdaniem zagrożeniem dla sprawnego ułożenia i wprowadzenia nowego rozkładu może być ewentualna zmiana ekipy w resorcie infrastruktury. - Pamiętajmy, że mamy okres wyborczy, więc jesienią mogą się zmienić osoby odpowiadające w ministerstwie infrastruktury za nadzorowanie prac nad rozkładem. Ale kolejarze nie powinni mieć problemów z porozumieniem między sobą - zaznaczył Majewski. Posypały się dymisje i kary Podobnego zdania jest ekspert rynku transportowego Adrian Furgalski. - Przewoźnicy boją się powtórki z rozrywki, tym bardziej, że za zeszłoroczne kłótnie posypały się dymisje (ze stanowiskami pożegnali się wiceminister infrastruktury Juliusz Engelhardt, prezes Grupy PKP Andrzej Wach, a w styczniu br. ze stanowiska zrezygnował prezes PKP Intercity Grzegorz Mędza - przyp. red.) i kary finansowe. Efektem tego bałaganu było jednak zakończenie polsko-polskiej wojny na torach i od tego czasu przewoźnicy udowadniają, że jednak potrafią ze sobą rozmawiać - powiedział Furgalski. Dodał, że choć pasażerowie wcześniej poznają nowy rozkład, to nie będzie on dla nich bardzo korzystny. - W przyszłym roku zostaną wprowadzone nowe ograniczenia prędkości na ok. 800 km linii. Pociągi będą więc jeździć jeszcze wolniej. To nie będzie rozkład, który zachęci ludzi do korzystania z kolei - przewiduje Furgalski. Jako przykład podał trasę Przemyśl-Szczecin, tu podróż wydłuży się o półtorej godziny, do prawie 16 godzin. Dłużej będzie jechał też pociąg na trasie Warszawa - Radom: nie 1,40 godz., ale ponad 2 godz. - Stan linii kolejowych mimo napraw systematycznie się pogarsza, stąd m.in. dłuższe czasy przejazdu - wyjaśnił.