Wśród kibiców, którzy przyszli obejrzeć ostatnie mecze przed ćwierćfinałami, zdecydowana większość trzymała kciuki za drużynę Ukrainy. Ubrani w narodowe, żółto-niebieskie koszulki, szaliki i peruki Ukraińcy wspierani byli przez współorganizujących turniej Polaków. Przed głównym telebimem strefy, punktualnie o godz. 20.45, gdy rozpoczął się mecz, słychać było głośne okrzyki "Ukraina! Ukraina!". Jak podał stołeczny ratusz, w strefie po godz. 20 zebrało się ok. 8 tys. widzów. - To mecz o wszystko. Trzeba go wygrać - mówiła Aleksandra z Tarnopola. - U nas jest takie powiedzenie "przegrać jak Szwedzi pod Połtawą", bo dawno temu szwedzka armia tam u nas przegrała. I tak też przegrają Anglicy. Nie ma innej możliwości - zapewniała przed meczem Ukrainka. "Szewczenko, nasz napastnik Szewczenko, da radę - przekonywała towarzysząca jej Anna ze Stryja, miasteczka leżącego nieopodal Lwowa. Wspólnie z koleżanką Tatianą z Chersonia z dumą pokazywały polsko-ukraiński szalik, na którym obok biało-czerwonych barw były kolory żółto-niebieskie. - Ten szalik to symbol naszych mistrzostw - dodała Tatiana. Kibice Anglii byli w strefie w zdecydowanej mniejszości, ale także i oni gorąco dopingowali swoją drużynę. Trzymając charakterystyczną białą flagę z czerwonym krzyżem wołali "England! England!". - Moim ulubionym piłkarzem jest kapitan Anglii Steven Gerrard. Na niego zawsze można liczyć. Z dobrej strony pokaże się dzisiaj też Rooney, który jest głodny gry - mówił Peter z Blackburn niedaleko Liverpoolu, w którego żyłach płynie polska krew. Na turniej przyjechał z ojcem, panem Zdzisławem, który do Anglii wyemigrował jeszcze w czasie drugiej wojny światowej. - Na wyspie nazywają mnie Jimmy - wyznał. Podczas piłkarskiego pojedynku kibice żywiołowo reagowali na szybkie i nieustępliwe akcje Ukrainy, w tym na grę jej napastnika Andrija Jarmolenki. Wielkie emocje wzbudziła m.in. nieuznana przez węgierskiego sędziego Viktora Kassai bramka, którą po indywidualnej akcji strzelił reprezentant Ukrainy Marco Devic. Jednak to fani wyspiarzy wznosili triumfalne okrzyki, gdy po celnym strzale głową brytyjskiego napastnika Wayne'a Rooney'a, Anglia objęła prowadzenie 1:0. "Rooney! Rooney!" - skandowali z radością kibice wymachując szalikami. Wiele sportowych emocji wzbudziło także spotkanie drużyny Szwecji z Francją, które na bocznych telebimach w strefie oglądało kilkuset widzów. Brawa kibiców zebrały nie tylko gole zawodników Szwecji, Zlatana Ibrahimovicia i Sebastiana Larssona, ale także akcje francuskiego piłkarza Francka Ribery'ego. - Chcieliśmy, żeby dzisiejszy mecz pozwolił nam uniknąć w ćwierćfinale Hiszpanii. Nie boimy się jej wcale, ale lepiej byłoby spotkać się mistrzami świata i Europy w dalszej części turnieju. Poza tym dobrze zostać w Polsce jak najdłużej i cieszyć się z pobytu w waszym kraju - mówili zgodnie Vincent i Daniel, którzy do Polski na Euro 2012 przyjechali aż z Bordeaux. Pożegnanie z turniejem szwedzkiej drużyny piłkarskiej nie umniejsza jednak jej wtorkowego zwycięstwa nie tylko w Kijowie, ale także na polu kulturalnym w Warszawie. O Szwecji i o jej wielkich gwiazdach muzyki popularnej tuż przed transmisją meczu w Strefie Kibica przypomniał występ zespołu Abba Revival, który zagrał największe przeboje twórców tak znanych hitów jak "Take a chance on me", "Chiquitita" czy "Dancing Queen". Na głównej scenie tradycyjnie nie zabrakło również konkursów i zabaw dla kibiców, podczas których mogli zdobyć piłki, koszulki z podpisami polskich piłkarzy, a nawet bilety na mecz półfinałowy w Doniecku.