Stołeczny policjant usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i prowadzenia pod wpływem alkoholu, pasażer zarzut nieudzielenia pomocy. Funkcjonariuszowi może teraz grozić do 12 lat więzienia, drugiemu mężczyźnie trzy lata pozbawienia wolności. W rozmowie z Interią prok. Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga przekazał, że kierowca pracował w Komendzie Stołecznej Policji, ale nie pełnił żadnej funkcji. - To był policjant szeregowy, ale nie jestem w stanie podać jego stopnia ani wieku - poinformował nas prokurator. Wiadomo, że jeszcze dziś do sądu wpłynie wniosek o tymczasowy areszt. Śmiertelny wypadek w Kobyłce. Auto prowadził pijany policjant Do tragedii doszło w nocy ze środy na czwartek w podwarszawskiej Kobyłce. Kabrioletem, którym oprócz kierowcy mógł podróżować tylko jeden pasażer, jechały cztery osoby. Dwie z nich siedziały na bagażniku z tyłu, w samochodzie znajdowały się jedynie ich nogi. Tuż przed północą kabriolet z ponadliczbowymi pasażerami zauważyli funkcjonariusze z drogówki. Podczas próby zatrzymania Mercedes SL500, którym podróżowali mężczyźni, wypadł z drogi, uderzył w krawężnik i zatrzymał się dopiero na słupie. Wypadek przeżyli kierowca i siedzący z przodu pasażer, jednak obaj uciekli. Gdy na miejsce około kwadrans po północy dotarła straż pożarna, obecni tam już ratownicy od kilkunastu minut reanimowali poszkodowanych. Dwóch pasażerów znaleziono kilkadziesiąt metrów od pojazdu. Nie udało się ich uratować. "Zero tolerancji" Policjanci od razu przystąpili do poszukiwania zbiegłych mężczyzn. Do akcji w Kobyłce zaangażowano śmigłowiec, funkcjonariuszom pomagał też pies tropiący. Na teren poszukiwań skierowano policjantów z Oddziału Prewencji. - Tuż przed godziną 1 zatrzymano obydwu mężczyzn. Niestety jednym z nich okazał się warszawski funkcjonariusz, będący poza służbą - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Badanie na zawartość alkoholu wykazało, że obaj są nietrzeźwi. Nadkom. Marczak zapewnił też, że jadący kabrioletem pijany policjant zostanie "niezwłocznie wydalony ze służby". - Jest to tragedia, która nie miała prawa się wydarzyć. W tego typu sytuacjach stosujemy zasadę zero tolerancji i kara musi być bezwzględna - podkreślił rzecznik.