Jak powiedziała w poniedziałek przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Lipsku Marzena Stępień, decyzja ta wiąże się z "brakiem jakichkolwiek konstruktywnych działań podejmowanych przez dyrekcję placówki, organ założycielski, czyli Starostwo Powiatowe w Lipsku oraz Radę Powiatu". - Przez sobotę i niedzielę nikt z dyrekcji szpitala ani z zarządu powiatu się nami nie zainteresował. Chyba pora na bardziej zdecydowane kroki. Przepraszamy za to pacjentów - powiedziała Stępień. W poniedziałek w południe delegacja pielęgniarek uczestniczyła w posiedzeniu Rady Miasta i Gminy w Lipsku. - Chcemy o naszej sytuacji rozmawiać z radnymi i burmistrzem - powiedziała Stępień. Według starosty powiatu lipskiego Romana Ochyńskiego, strajk generalny pielęgniarek będzie niezgodny z prawem, bo OZZPiP nie jest już w sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala. - Spór zakończył się w kwietniu, kiedy podpisano porozumienie - powiedział. Pielęgniarki uważają natomiast, że ich protest przebiega zgodnie z prawem, a kwietniowe porozumienie tylko w sposób cząstkowy zrealizowało ich postulaty. Ochyński potwierdził, że dyrekcja szpitala pracuje nad programem naprawczym, który - jego zdaniem - może łączyć się również z redukcją zatrudnienia. Starosta podkreślił, że w tej chwili w kasie szpitala nie ma pieniędzy na podwyżki. Według niego o wzroście płac będzie można mówić dopiero w styczniu, kiedy szpital będzie miał podpisany kontrakt z NFZ. - Nie możemy teraz zagwarantować konkretnej podwyżki, nie wiedząc, jakimi pieniędzmi szpital będzie dysponować w przyszłym roku - powiedział. Ochyński dodał też, że zarząd powiatu jest przygotowany na strajk i ewakuację pacjentów. - Zwołany został sztab kryzysowy. Na bieżąco o sytuacji w szpitalu informowany jest wojewoda mazowiecki - wyjaśnił. Protest lipskich pielęgniarek trwa od wtorku. Ok. 170 pielęgniarek okupuje szpital, a ponad 20 prowadzi protest głodowy. Kobiety rozłożyły materace na korytarzach oraz w oddziale przeznaczonym do remontu i spędzają tam całe dnie i noce. Pielęgniarki pracują normalnie, według grafiku. Pacjenci mają zapewnioną opiekę. Pielęgniarki nie zdecydowały się jednak przerwać protestu. - Obawiamy się, że znowu skończy się na pustych słowach - stwierdziła Stępień. Pielęgniarki żądają podwyżki od września br. w wysokości 500 zł do wynagrodzenia zasadniczego, ale - jak podkreślają - gotowe są na ustępstwa.W lipskim szpitalu działa ponad 10 oddziałów. W placówce zatrudnionych jest 220 pielęgniarek i 35 lekarzy.