Do głodówki w budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie przystąpiła z powodów zdrowotnych Dorota Gardias. Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych ma bowiem cukrzycę. To desperacki krok - przyznała w rozmowie z RMF FM jedna z głodujących Iwona Borchulska. Rozpoczęłyśmy głodówkę, ponieważ ze strony rządu nie ma właściwie żadnej inicjatywy rozwiązania problemu - powiedziała Borchulska. Myślę, że pan premier wie, na czym polega walka, bo sam w tej walce uczestniczył. Wie, że czasami w tej walce podejmuje się kroki bezprawne. My zdajemy sobie sprawę z tego, że krok pozostania w pomieszczeniu Urzędu Rady Ministrów jest krokiem bezprawnym - zaznaczyła. Na znak solidarności głodówkę rozpoczęła już Halina Peplińska - jedna z pielęgniarek, protestujących przed budynkiem kancelarii premiera. Ile dni będą w stanie wytrzymać głodujące pielęgniarki? Wytrzymałyśmy pięć dni - mówi RMF FM Dorota Szlufik, pielęgniarka z Kielc, która osiem lat temu prowadziła głodówkę w ministerstwie pracy. Jeszcze można dłużej, ale ponieważ nawarstwia się stres, determinacja, miejsce pobytu i ciągłe negocjacje, dłużej niż kilka dni to nie da się wytrzymać tej głodówki. Musi być bardzo silny organizm - mocny psychicznie przede wszystkim - podkreśla. Głodówka przed KPRM to reakcja m.in. na informacje o tym, że przebywające w kancelarii kobiety są odcięte od wszelkich wiadomości z zewnątrz - od prasy, radia. Warto podkreślić, że protestującym w kancelarii pielęgniarkom wmawia się, że przed budynkiem żadnego protestu nie ma. Wczoraj premier w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" spotkał się z przedstawicielkami "Solidarności". Na spotkaniu, odnosząc się do pielęgniarek okupujących jego siedzibę, powiedział, że trzeba będzie zawiadomić o przestępstwie prokuraturę. Premier nie udzielił odpowiedzi na pytanie, czy pielęgniarki zostaną siłą wyprowadzone z kancelarii. Pytany o możliwość rozmów z pielęgniarkami Jarosław Kaczyński powtórzył po raz kolejny, że można rozmawiać, gdy opuszczą one budynek kancelarii.