Przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy Instytucie Magdalena Nasiłowska powiedziała, że zła sytuacja w Centrum narastała od dawna, bo pracuje tam za mało sióstr. Podkreśliła, że strajk powinien się odbyć już wcześniej, bo zbyt mała liczba pielęgniarek zagrażała zdrowiu i życiu pacjentów leczonych do tej pory. "Czy dyrekcja zdaje sobie sprawę, że powinna wezwać prokuraturę już kilka lat temu?" - pytała Magdalena Nasiłowska i dodała, że dyrekcji zależy tylko na tym, by sprawa ucichła, a nie by dojść do porozumienia. Pielęgniarki twierdzą, że jest na nie wywierana presja. Magdalena Nasiłowska powiedziała, że jej koleżanki otrzymują wiadomości z groźbami zwolnień. "Dziewczyny dostają SMS-y, że we wtorek CZD będzie zlikwidowane, że są szykowane wypowiedzenia z pracy. SMS-y są od kierowników danych klinik" - mówiła. Magdalena Nasiłowska uważa, że dyrekcja CZD nie chce spotkać się ze strajkującymi siostrami. Jak mówiła, nikt do niej nie dzwonił i nie próbował się skontaktować. Z kolei wcześniej rzeczniczka szpitala Katarzyna Gardzińska mówiła, że to władze szpitala nie mogą się skontaktować z pielęgniarkami. Na części oddziałów obecność sióstr została ograniczona do oddziałowych i jednej pielęgniarki. Rzecznik CZD zapewniła, że tam, gdzie pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów, opiekę nad nimi przejęli lekarze. Dotyczy to oddziałów pediatrii, onkologii, neurologii i rehabilitacji. CZD jest jednym z największych specjalistycznych szpitali pediatrycznych w Polsce. Świadczy usługi z zakresu lecznictwa szpitalnego, ambulatoryjnego i rehabilitacji.