O pechu zaczynają też myśleć nowi właściciele kamienicy. Jedni i drudzy mówią o coraz większym konflikcie i złych emocjach. I coraz mniej widzą szans na jakieś sensowne rozwiązanie. Ale też nie może być inaczej. Bo przecież jedni chcą tu pozostać choćby na zawsze, drudzy chcą, by kamienica stała już pusta. Choćby od dziś. Było dobrze Już sam adres wskazuje, że luksusów to tu nie ma. Jednak przez lata lokatorzy nie mieli powodów do narzekań. - Poprzedni właściciel powiedział nam wprost: macie tu takie warunki, że ja nie chcę czynszu. Tylko dbajcie o mieszkania, remontujcie - wspomina jeden z lokatorów. - No to dbaliśmy. Sami naprawialiśmy dach, ja malowałem klatkę, wymieniłem okna, zrobiłem centralne. Mężczyzna jest dumny ze swego mieszkania. Z prawdziwej rudery zrobił przytulny kącik. Kolorowe farby na ścianach, szczelne okna, czysta glazura w kuchni i w łazience. Idąc obskurną przedwojenną klatką schodową nikt by się nie spodziewał, że wkroczy do tak schludnego pomieszczenia. I od dziesięciu lat żyło się tu dobrze. Lokatorzy nie płacili czynszu, ale nie ze złośliwości, tylko normalnie, za ugodą stron. Kamienica sprzedana Budynek został jednak sprzedany. Nowi właściciele mają inne plany niż poprzednik. Nieruchomość w centrum miasta, to intratna inwestycja. Przynajmniej tak wydawało się na początku. Potem doszła refleksja: chyba będą kłopoty z lokatorami. - Kupiliśmy ją rok temu - mówi jeden z nowych właścicieli kamienicy. - Rozmawialiśmy z lokatorami, że mają czas do maja, żeby znaleźć sobie inne lokum. Oni mówili, że tak, że coś znajdą. Powiedziałem, że pójdę im na rękę i nie muszą do tego czasu płacić. Ale sielanka nie trwała długo. Nowi właściciele zaczęli porządkować posesję, a starzy lokatorzy zaczęli się niepokoić. - Okazało się, że oni nie mają najmniejszego zamiaru się wyprowadzać - skarży się właściciel. - Prosiliśmy, aby nie wyrzucali śmieci na podwórko, ale robią to stale. Powiedzieli, że nie będą się dokładać do wywozu śmieci. Nie dbają o czystość. Nie płacą. Mieszkają tu bez umów najmu. Ta sytuacja zrobiła się nie do zniesienia. Strach i złość Lokatorów ogarnął zwykły ludzki strach: co z nimi będzie? Nie mają gdzie się wyprowadzić. Prace remontowe, prowadzone w kamienicy, odbierają jako atak na nich. - Zawalono gruzem wejście do klatki schodowej. Kazano mi opróżnić komórkę z węgla, bo mają ją rzekomo rozbierać - skarży się lokator. - Nosiłem węgiel wiadrem do domu. Potem zdjąłem z komórki blachę, którą sam kładłem przy remoncie. Dałem ją koledze. To wezwali na mnie policję, że kradnę. Właściciele istotnie zgłosili kradzież blachy z komórki. - Kamera zarejestrowała, jak ten pan rozbierał dach. Policja znalazła blachę na złomowisku, gdy znajomy lokatora wyładowywał ją z wózka. Konflikt przybiera na sile. Lokatorzy przynieśli do redakcji pismo, które właściciele wywiesili na klatce: "UWAGA! W dniu 28 stycznia 2008 r. w tej nieruchomości zostanie wyłączona woda z tytułu braku płatności". - Jak żyć bez wody? - pytają. Właściciel rozkłada ręce: - Zaległości w wodociągach stale rosną. Kamienica jest zadłużona. Nie chcę, aby dług się powiększał. Lokatorzy skarżą się, że nie dostali żadnej propozycji czynszu, żadnej umowy najmu, by mogli płacić za swoje mieszkania. - Przecież rozmowa była taka, że mają się wyprowadzić - komentuje to właściciel kamienicy. W kamienicy mieszka jedna rodzina i trzy starsze panie. Wszyscy mają już zszargane nerwy, boją się, co będzie dalej, gdzie pójdą? Boją się eksmisji. Właściciele kamienicy także nie są szczęśliwi. Muszą odłożyć swoje plany. Zaczynają rozumieć, co to znaczy: kupić dom z lokatorami. Na Pułaskiego 13 coraz częściej jest wzywana policja. O pomoc proszą lokatorzy, którzy czują się skrzywdzeni oraz właściciele kamienicy, którzy chcą decydować o swojej własności. Czy będzie tu dochodziło do coraz większych złośliwości? Czy życie tu stanie się piekłem? A może o to w tym wszystkim chodzi? autor: Mariola Zaczyńska