"Czy możesz mi pokazać coś pięknego?". Takim pytaniem francuski choreograf Jerome Bel powitał w 2005 roku tajskiego tancerza dworskiej techniki Khon Picheta Klunchun - czytamy w stołecznym dodatku "Gazety Wyborczej". Bel, jeden z najsłynniejszych i najbardziej wyrazistych artystów tańca, gościł już w Polsce przed dwoma laty. Wprowadził wówczas widzów w konsternację spektaklem "The Last Performance (a Lecture)" - połączeniem wykładu z performance'em rozpisanym na jednego aktora i kilkadziesiąt T-shirtów. W swoich pracach wykorzystuje teorie filozoficzne, bada sytuację polityczną, czerpie z najnowszych osiągnięć nauki. Jego tegoroczna wizyta to trzecie wydarzenie z cyklu "Nowy teatr z Paryża - teatr dla publiczności nieteatralnej" organizowanego przez Joannę Warszę. Od kwietnia warszawiacy mogli oglądać już grupę Grand Magasin ze spektaklem "0 zadań na 1 wykonano z powodzeniem" oraz felieton teatralny "Swędzenie skrzydeł" w reżyserii Philippe'a Quesne. Łączy je nie tylko zaskakująca forma, ale i nowatorskie podejście artystów. Nie wystarczy im pokazywanie sprawnie wykonanych figur tanecznych - informuje "Gazeta Wyborcza". Chcą poprzez swoje produkcje prowadzić dialog z rzeczywistością, mówić o tożsamości, sytuacji artysty, społecznych uwikłaniach sztuki. Spektakl Bela i Klunchuna to przede wszystkim relacja z trudnego spotkania ludzi pochodzących z zupełnie innych kultur i systemów światopoglądowych. Relacja dynamiczna, fascynująca, pozwalająca przewartościować własne spojrzenie na tradycję i obcość.