Podobnie jak Patryk Jaki, tak i Rabiej wchodzi w skład komisji badającej nieprawidłowości w prywatyzacji warszawskich gruntów. A to idealne okno wystawowe dla kandydata na prezydenta stolicy. Tym bardziej, że można do woli "przejechać" się po obecnie urzędującej prezydent. "Nie chcę grillować Hanny Gronkiewicz-Waltz, więc drewien do grilla nie dokładam. Uważam, że w polityce trzeba być odpowiedzialnym, a jeśli chodzi o reprywatyzację, to ratusz zawiódł. Jestem za tym, żeby pani prezydent pojawiła się przed komisją, którą powołał sejm i która jest umocowana prawnie. Od gospodarza miasta oczekuję podzielenia się swoją wiedzą w sprawie dotyczącej wielu warszawiaków. To jest trochę schizofreniczne, że Gronkiewicz-Waltz nie przychodzi, a z drugiej strony miasto przekazuje nam dokumenty" - powiedział Interii Paweł Rabiej. Rabiej nie głosował za ukaraniem prezydent Warszawy grzywną za niestawienie się na przesłuchaniu komisji, ale zapowiada, że jeśli NSA przyzna rację komisji, a nie Hannie Gronkiewicz-Waltz, opowie się za kolejnymi karami. Swoich planów na prezydenturę na razie nie chce zdradzać. Na razie, trzymając się terminologii sportowej, jest kolarzem, który uciekł z peletonu na pierwszych kilometrach wyścigu. Takie próby w kolarstwie rzadko się opłacają, co nie znaczy, że podobnie musi być tym razem. "Gdybym zdradził wszystkie swoje pomysły już na początku kampanii, to rzeczywiście byłby to falstart. W Warszawie podoba mi się energia mieszkańców, to że tutaj chcą osiągnąć swój sukces. Dotyczy to także przyjezdnych, czyli "słoików", takich jak ja. Jest jednak tak, że Warszawa rozwija się nie dlatego, że ratusz coś robi, ale dlatego, że nie przeszkadza. Chciałbym to zmienić" - dodaje. Do wyborów pozostaje półtora roku. Patrząc na sondaże poparcia dla partii politycznych - Rabiej nie jest faworytem. Adam Drygalski