Protestujący personel nadal żąda podwyżki pensji, dyrektor rozkłada ręce. Twierdzi, że może rozmawiać, ale właściwie nie ma o czym. Pieniędzy nie ma nie tylko na podwyżki, ale nawet na wynagrodzenia w tym miesiącu. Wszystkim pracownikom szpitala wypłacono tylko siedemdziesiąt procent pensji. Taka patowa sytuacja może więc trwać jeszcze bardzo długo. W tej chwili można by to przeciąć tylko drastycznym posunięciem, czyli ewakuacją i zamknięciem jakiegoś oddziału. Tego jednak nie chce ani dyrekcja ani pielęgniarki, bo taki scenariusz oznaczałby wypowiedzenia z pracy. Dlatego siostry będą dbały o to, aby minimalna obsada pielęgniarska była na wszystkich oddziałach. Posiłki będą ściągane z poradni, a dyrektor codziennie będzie analizował sytuację i czekał. W tym czasie szpital będzie właściwie sparaliżowany. Nie będą wykonywane żadne operacje, nie będą przyjmowani pacjenci. Leczeniem mieszkańców Radomia i okolic będzie musiała się zająć druga specjalistyczna placówka, która już jest bardzo przepełniona. Jej kierownictwo alarmuje, że takie oblężenie, szpital wytrzyma tylko przez kilka dni. Dziś rano zredukowano obsadę na oddziałach, na których wczoraj pracowała połowa białego personelu. - Zredukujemy na pewno obsadę na OIOM-ie. Zdejmiemy te pielęgniarki, które szły do zabiegów operacyjnych, takich planowych. Będzie zespół interwencyjny, który będzie cały czas w dyspozycji, złożony z takich pielęgniarek. Z tym, że one będą do zabiegów ratujących życie - powiedziała przewodnicząca szpitalnego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Anna Trzaszczka. Chorzy nie kryją oburzenia na zachowanie sióstr. Posłuchaj relacji: Radomski szpital specjalistyczny jest jedną z największych lecznic w regionie radomskim. Leczą się w nim pacjenci nie tylko z Radomia, ale i z sąsiednich powiatów. W szpitalu pracuje niemal 1500 osób, z czego 600 to pielęgniarki i położne. Pielęgniarki walczą między innymi o 600 złotych podwyżki. Słuchaj Faktów RMF.FM