Pałac Kultury i Nauki budowniczowie radzieccy wznosili przez 1175 dni. Jego architektem był Lew Rudniew. Radziecki zarząd budowy Pałacu Kultury zaczął się organizować w Warszawie w styczniu 1952 roku. Do stolicy przyjechały setki robotników z ZSRR. 1 maja 1952 do akcji wyruszyły pierwsze radzieckie koparki. Wylewanie fundamentów rozpoczęto 21 lipca. Wraz z budową ruszyła wielka propagandowa akcja. Niemal codziennie gazety w całej Polsce donosiły o postępach prac, umieszczały zdjęcia, reportaże, informacje, których bohaterami stawali się stachanowcy, przodownicy, bohaterscy robotnicy pracujący przy wznoszeniu gmachu. Przy budowie brało udział ok. 3,5 tys. robotników radzieckich, którzy mieszkali w specjalnie dla nich wybudowanym osiedlu. W czasie budowy w wypadkach przy pracy zginęło 16 Rosjan. 21 lipca 1955 punktualnie o godz. 16 ambasador ZSRR Pantelejmon Ponomarienko i premier rządu PRL Józef Cyrankiewicz, siedząc przy stole ustawionym przed wejściem głównym do PKiN, podpisali protokół przekazania Pałacu Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina. 22 lipca Pałac został udostępniony "całemu społeczeństwu polskiemu". Józef Cyrankiewicz przecinając wstęgę ogłosił, że Pałac "zaczął promieniować nad Warszawą". Pozłacane nożyczki, którymi Cyrankiewicz przeciął wstęgę, do dziś zachowały się w pałacowych zbiorach. "Otwierają się szeroko piękne, ozdobne podwoje Pałacu" - pisała "Trybuna Ludu". W pierwszym dniu udostępnienia Pałac odwiedziło 20 tys. osób. Warszawiacy nie odnosili się do "daru" tak entuzjastycznie jak oficjele. Zastrzeżenia budziła architektura obiektu, niechęć do PKiN miała też ideologiczne korzenie. Monumentalny obiekt w sercu stolicy symbolizował obce zniewolenie. Leopold Tyrmand zanotował w swoim dzienniku, że lud Warszawy rychło ochrzcił Pałac "pekinem": "Poza anagramem, jest w tym podtekst: tak nazywano z uszczypliwym lekceważeniem wielką czynszówkę w przedwojennej Warszawie, na rogu Złotej i Żelaznej, siedlisko pokątnych domów rozpusty". Władysław Broniewski nazwał dzieło Rudniewa "koszmarnym snem pijanego cukiernika". Zwiedzający Warszawę Gerard Philippe zauważył sarkastycznie: "Mały, ale gustowny". Krótko po otwarciu Pałacu powstała zagadka: "Jakie jest najpiękniejsze miejsce w Warszawie? 30. piętro PKiN, bo stamtąd nie widać Pałacu Kultury" i˙przyśpiewka, na melodię hymnu narodowego: "Co nam obca przemoc dała, nocą rozbierzemy". Osobny rozdział w historii Pałacu stanowią samobójcy. Przed założeniem kraty ochronnej na tarasie widokowym, samobójstwo popełniło osiem osób. W tym jeden Francuz, który uznał to za miejsce godniejsze od wieży Eiffla. Ostatnim samobójcą był młody naukowiec z PAN, wyrzucony z pracy w stanie wojennym za związki z podziemną Solidarnością. Przez lata, każdy ważny gość, przybywający do Warszawy miał obowiązek zwiedzić PKiN. Zaczął - jeszcze przed oficjalnym otwarciem - ówczesny I sekretarz KPZR Nikita Chruszczow. Był szach Iranu Reza Pahlawi, przywódca Wietnamu Ho Chi Min, Korei Północnej - Kim Ir Sen, przywódca Jugosławii Josip Broz-Tito. Kosmonauta Jurij Gagarin miał podczas zwiedzania Pałacu wychylić się przez balustradę i zauważyć: "Ale tu daleko do Ziemi". W Sali Kongresowej Pałacu występowali m.in. Marlena Dietrich, Ella Fitzgerald, Jan Kiepura, The Rolling Stones i Paul Anka, który na wieść o zamordowaniu prezydenta Kennedy'ego przerwał koncert, bo nie był w stanie dalej śpiewać. W tej samej sali odbywały się zjazdy PZPR, również ten ostatni w 1990 r. 12 grudnia 1981 właśnie tam obradował niedokończony, przerwany wprowadzeniem stanu wojennego, Kongres Kultury Polskiej. Pałac Kultury ma 42 piętra i 230,68 m wysokości, licząc do wierzchołka iglicy. Jest jedną z największych atrakcji turystycznych stolicy. Na 30. piętrze, na wysokości 114 m, mieści się galeria, z której można oglądać panoramę Warszawy. W PKiN znajduje się 3288 pomieszczeń, w tym przeznaczona dla 3 tys. osób Sala Kongresowa oraz teatry (Teatr Dramatyczny, Studio), kina, kawiarnie i muzea (m.in. Muzeum Techniki). W lutym 2007 roku PKiN został wpisany do rejestru zabytków. Decyzja Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Warszawie wywołała wiele kontrowersji. Z prośbą o interwencję zwrócono się m.in. do Lecha Kaczyńskiego, który w latach 2002-2005 był prezydentem Warszawy. W skierowanym do niego liście argumentowano, że Pałac Kultury i Nauki "jest symbolem zniewolenia Polski przez imperium sowieckie". Pod listem podpisali się m.in. Erazm Ciołek, Krzysztof Kąkolewski, Barbara Niemiec, Maciej Pawlicki, Jan Pietrzak, Jan Pospieszalski i ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Sygnatariusze listu uważali, że sprawę przyszłości PKiN "należałoby rozpatrzyć w toku dyskusji w szerokim gronie, być może w Sejmie i Senacie, a może nawet - w referendum". Przypominali, że znajdująca się na obecnym placu Piłsudskiego w Warszawie cerkiew - uznawana za symbol władzy cara - została rozebrana po odzyskaniu w 1918 r. niepodległości przez Polskę. Nieprzychylna była również opinia części architektów, którzy uważali, że budynek nie jest szczególnym osiągnięciem architektonicznym. - Zabytki to są przede wszystkim budynki, które przedstawiają wartości kulturowe, historyczne. A co przedstawia Pałac? - zastanawiał się architekt i urbanista z Politechniki Warszawskiej prof. Lech Kłosiewicz. Konserwator uznał jednak, że "wartości poznawcze tego obiektu są na tyle duże, że zasadne jest wpisanie PKiN do rejestru zabytków". Z decyzją tą zgodził się m.in. historyk sztuki z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Waldemar Baraniewski. - Uważam że jest to jeden z najlepszych obiektów w swojej klasie. Najwyższy czas, by otoczyć go opieką konserwatorską ze względu na rangę tego obiektu w architekturze Warszawy. Ze względu na jego integralność, która wciąż jest naruszana, i na polską architekturę XX w. Mam nadzieję, że wpisanie Pałacu do rejestru uruchomi mechanizm ratowania innych obiektów architektury tego stulecia"- argumentował Baraniewski. Pomimo uznania Pałacu Kultury za zabytek, nadal pojawiały się propozycje, że budynek należy po prostu zburzyć. W 2009 roku szef MSZ Radosław Sikorski zaproponował, by na miejscu wyburzonego Pałacu Kultury wykopać staw i posadzić trawę. Stołeczni urzędnicy zastrzegli jednak, że nie ma na to szans. - Po pierwsze pałac jest spółką, która przynosi miastu zyski, po drugie jest zabytkiem - mówił Marcin Ochmański, zastępca rzecznika ratusza.