Do unijnego programu "owoce w szkole", który jest w tym roku realizowany po raz pierwszy, zgłosiło się 9557 szkół podstawowych. Program skierowany jest do dzieci z pierwszych trzech klas szkoły podstawowej i faktycznie obejmie ok. 38 proc. uczniów. Owocowe posiłki trafią do szkół we wszystkich województwach, z wyjątkiem lubelskiego. W tym województwie, choć do udziału w akcji zgłosiło się prawie 800 szkół, nie było chętnych do dostarczania owoców. Najwięcej uczniów będzie jadło owoce w szkole w woj. śląskim, tj. ok. 51,2 tys. dzieci. Warunkiem otrzymywania przez szkołę owoców i warzyw jest zawarcie umowy między szkołą a zaakceptowanym przez ARR dostawcą tych produktów. Jak zaznaczyła Iwona Ciechan, rzecznik Agencji Rynku Rolnego, nie było zbyt wiele chętnych firm do zajęcia się dystrybucją owoców. Dostawcy tłumaczyli Agencji, że akcja ta dla nich jest nieopłacalna ze względu na konieczność dostarczania zbyt wielu rodzajów owoców i warzyw. W programie zapisano, że dzieci będą w najbliższym roku szkolnym otrzymywały jabłka, gruszki, marchew, rzodkiewki, paprykę, ogórki oraz soki owocowe i warzywne. Firmy zwracały także uwagę, że okres zwrotu poniesionych kosztów jest zbyt długi. Według obowiązujących przepisów, Agencja ma czas na rozliczenie wydatków aż 4 miesiące. Ciechan podkreśliła, że ARR traktuje realizację tego programu w pierwszym semestrze pilotażowo. Jej zdaniem, prawdopodobnie potrzebne będą zmiany w rozporządzeniu i uproszczenie niektórych przepisów. Dodała, że unijny program nie zakłada, że 100 proc. uczniów będzie otrzymywało owoce w szkole. A podobne trudności w realizacji zgłaszają także inne kraje unijne. Program ten ma przeciwdziałać otyłości u dzieci, zapobiegać chorobom cywilizacyjnym spowodowanym nieodpowiednią dietą, a także zatrzymać spadek konsumpcji owoców i warzyw w Polsce. Ma też ukształtować wśród dzieci nawyki żywieniowe, polegające na regularnym jedzeniu owoców i warzyw.