PAP: Jako pełnomocnik ministra kultury ma Pan doprowadzić do otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich w 2013 roku. W 2005 roku, jako szef resortu kultury, był pan wśród osób podpisujących umowę o utworzeniu tego muzeum. Zgodził się pan objąć to stanowisko - trochę z sentymentu? Waldemar Dąbrowski: Zgodziłem się, ale głównie ze względu na poczucie powagi sprawy. Muzeum Historii Żydów Polskich to projekt kulturalny, ale o wymiarze historycznym, politycznym i moralnym. Państwo polskie wyposaża się w instrument umożliwiający sensowną debatę na temat relacji polsko-żydowskich na przestrzeni tysiąca lat, nawiązując do świata, który tu istniał (...). Ponieważ Polska po wojnie nie miała suwerennego głosu w tej sprawie, przylgnęły do nas zasłużone i niezasłużone epitety. Polski antysemityzm został podniesiony do rangi cechy narodu polskiego - a to nie jest prawda. To muzeum ma być bardzo oczywistą odpowiedzią na te wszystkie sugestie. Nie jest tak, że w Polsce nie ma antysemityzmu, ale trzeba znaleźć jakąś miarę, zbliżyć się jak najbardziej do prawdy - taki jest cel i zadanie wystawy głównej tego muzeum. Uważam, że utworzenie Muzeum Historii Żydów Polskich jest wynikiem moralnego zobowiązania Warszawy wobec faktu, że przed wojną było to największe miasto żydowskie na świecie. Ponad 300 tysięcy ludzi modliło się tu w swoim języku; mroki historii sprawiły, że nagle zniknęli. Ja sam urodziłem się w Radzyminie. Przed wojną więcej niż 50 proc. tamtejszych mieszkańców to byli Żydzi, a ja znałem tylko jednego (...). Powtarzam, utworzenie Muzeum Historii Żydów Polskich to wyraz moralnego zobowiązania, ale też - realna potrzeba stworzenia instrumentu edukacyjnego, który młodym Polakom przybliży tę kartę historii, wspólnotę polsko-żydowską na przestrzeni tysiąca lat. A światu opowie jak było naprawdę, a nie - jak chcieliby widzieć to różni pseudoeksperci. Bogdan Zdrojewski kolejny raz powierza panu dokończenie pilnych prac w instytucji, która boryka się z dymisjami swoich dyrektorów. Tak też było dwa lata temu w przypadku Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina. W.D.: Sprawy w Muzeum Historii Żydów Polskich mają się dużo lepiej niż jest to przedstawiane w mediach. Moja rozmowa z ministrem Zdrojewskim na temat objęcia tej funkcji była prosta i krótka, bo byłem zaangażowany w sprawy relacji polsko-żydowskich na przestrzeni ostatnich 20 lat, pełniąc jednocześnie rozmaite inne funkcje: wiceministra kultury, potem ministra kultury, dyrektora narodowej instytucji kultury. Ze śp. Lechem Kaczyńskim i Marianem Turskim współtworzyłem to muzeum w 2005 roku i naprawdę zależy mi na tym, żeby ten projekt był dokończony zgodnie z najwyższymi standardami. To jest wspaniały budynek i on musi być nasycony głębokim sensem: programowym, artystycznym, historycznym, naukowym. To jest zadanie, które powierzył mi minister Zdrojewski. Chodzi więc nie tylko o wielkie otwarcie - piękne wydarzenie, które będzie puentowało nasz wysiłek. Na jakim etapie są prace nad tworzeniem muzeum? W.D.: Prace są w bardzo zaawansowanym stadium. Trwa ostatnia faza procesu ukończenia struktury budynku, który zaprojektował Rainer Mahlamaki. To wspaniały artysta, ale jednocześnie człowiek, który znakomicie rozumie, jakie funkcje powinna skupiać w sobie instytucja muzealna. Urbanistycznie świetnie też wpisał swój projekt w to bardzo szczególne miejsce, usytuowane vis a vis Pomnika Bohaterów Getta. Są oczywiście kłopoty, jak na każdej budowie, ale to jest zupełnie naturalne - trzeba je rozwiązywać. Jeśli chodzi o prace nad wystawą - jest ona w kompetentnych rękach zespołu kuratorów i wchodzi w fazę realizacji. Teraz trzeba dojść do momentu, w którym wszystkie elementy splotą się w jedną całość. Wszystkie części składowe już są, teraz należy to wszystko mądrze powiązać. To jest zadanie, którego się podjąłem. Kolejne dymisje dyrektorów muzeum - Jerzego Halbersztadta i jego następczyni Agnieszki Rudzińskiej - nie osłabiły procesu tworzenia muzeum? W.D.: Tego typu sytuacje nigdy nie wpływają korzystnie na atmosferę, na klarowność celów, do których się zmierza, ale nie mają one wymiaru tak dalece dramatycznego, aby uznać, że zaburzyły proces powstawania muzeum. Lepiej byłoby, gdyby tych zmian na stanowiskach nie było, ale ponieważ się zdarzyły - i nie mnie osądzać, z jakich powodów - to ja się ustosunkowuję do takiego stanu rzeczy, jaki jest. Widzę ogromny potencjał, mnóstwo kompetentnych osób. Trzeba pamiętać, że to muzeum stworzyły trzy podmioty: minister kultury, prezydent m.st. Warszawy i Stowarzyszenie ŻIH. Potrzebna jest nieustanna synchronizacja wysiłków tych podmiotów, aby wszystko splotło się w jedną spójną całość, którą potem przejmie minister kultury - jako narodową instytucję kultury. Pomiędzy ministrem, miastem i stowarzyszeniem ciągle trwają rozmowy na temat powołania dyrektora muzeum. Kiedy można spodziewać się decyzji? W.D.: Z całą pewnością dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich powinien zostać powołany jeszcze przed otwarciem muzeum. To powinien być człowiek o wysokich kompetencjach menedżerskich, ale też - muzealnych. Zarządzanie wystawą stałą i ekspozycjami czasowymi to jedna sprawa, ale muzeum ma też obowiązek gromadzenia różnego rodzaju świadectw materialnych, opracowywania i przechowywania ich dla przyszłości, prowadzenia działalności edukacyjnej, naukowej itd. Projektuje już Pan ceremonię otwarcia? Jak Pan sobie ją wyobraża - to będzie ciąg wydarzeń, czy - jedno spektakularne? W.D.: Z całą pewnością to będzie jakiś ciąg wydarzeń. (...) Są różne projekty, ale nie ma jeszcze zamkniętego projektu ceremonii otwarcia. Czynnikiem wyznaczającym prestiż inauguracji będzie gotowość muzeum do działania już następnego dnia. Prestiż tego wydarzenia będzie wyznaczać też lista gości, których uda nam się sprowadzić - to bardzo ważne zadanie. Z tego, co mi wiadomo - jak mówił jeden z uczestników ceremonii nadania Prezydenckiego Medalu Wolności Janowi Karskiemu - prezydent Barack Obama potwierdził, że przyjedzie na otwarcie ze swoimi córkami. Spodziewam się wizyt na najwyższym szczeblu - z wielu państw. Może Pan podać nazwiska? Kilka miesięcy temu mówiło się, że na ceremonię otwarcia wybiera się też Szimon Peres. W.D.: Peres? Nie mogę potwierdzić, ale wydaje mi się, że przyjedzie. To jest poważna dyplomatyczna praca i wyjątkowa okazja, aby osoby najwyższej rangi uczestniczyły w tym wydarzeniu. Wyjaśnijmy jeszcze sprawę terminu otwarcia muzeum. Minister kultury chciałby, aby odbyło się to jesienią 2013 roku, ale pojawiały się informacje, że ceremonia otwarcia odbędzie się w kwietniu 2013. W.D.: Robocza data otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich to 20 października 2013. Termin kwietniowy nie był dobrym terminem i całkowicie popieram w tej sprawie ministra Zdrojewskiego. Inauguracja działalności muzeum, które ma opowiadać tysiąc lat historii Żydów na ziemiach polskich, ma być opowieścią może nie radosną, ale rzetelną i dobrą, która nie może być przekreślona przez dramat Holokaustu. To zresztą opinia, wygłaszana przez wielu moich przyjaciół żydowskiego pochodzenia, także nieżyjącego Jerzego Kosińskiego. Mówił: nie pozwólcie, aby kilka lat Holokaustu przekreśliło tysiąc lat wspólnoty polsko-żydowskiej. Obchody rocznicy powstania w getcie w kwietniu 2013 r. muszą mieć odrębny charakter, związany z tym dramatycznym aktem powstańczym, a otwarcie muzeum ma być wydarzeniem optymistycznym. Jak połączyć ze sobą te dwie aury, dwa wydarzenia? To byłoby aksjologicznie sprzeczne, dlatego powinny odbyć się osobno. Rozmawiała Agata Zbieg