W katastrofie, którym polska delegacja udawała się na obchody 70. rocznicy mordu katyńskiego, zginął także prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria oraz 94 inne osoby. Przed mszą świętą odprawioną w warszawskim kościele oo. dominikanów pw. św. Jacka prezydencki minister Jacek Sasin przekazał na ręce jednej z córek Mariusza Handzlika przyznany mu pośmiertnie Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. We mszy św. - obok rodziny i przyjaciół - uczestniczyli m.in. wiceminister spraw zagranicznych Grażyna Bernatowicz, Małgorzata Bochenek i Andrzej Duda z Kancelarii Prezydenta, kierownictwo Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz licznie zgromadzeni przedstawiciele korpusu dyplomatycznego. Mariusz Handzlik był zakochanym w ojczyźnie, ciepłym i dobrym człowiekiem - mówił w homilii ks. Krzysztof Mikołajczuk z sekretariatu Episkopatu Polski. - Mariuszu, przyjacielu, byłeś dobrym i szlachetnym człowiekiem i takim pozostaniesz w naszej pamięci - podkreślił ksiądz Mikołajczuk. Jak wspominał, minister był "zapędzony, z tysiącem planów, wyczekujący kolejnych wyzwań zawodowych, bardzo towarzyski, ciekawy ludzi". Ks. Mikołajczuk zaznaczył, że Mariusz Handzlik subtelnie, ale zdecydowanie manifestował swoją mocną wiarę. Podkreślił, że tragedia w Smoleńsku spowodowała tyle niedokończonych rozmów, tyle niezałatwionych spraw naszej ojczyzny, które też były udziałem Mariusza Handzlika. Mszę św. za duszę Mariusza Handzlika odprawiał rektor KUL ks. prof. Stanisław Wilk. Zaznaczył, że minister zostawił kawałek swojego serca na lubelskiej uczelni, którą ukończył. - Dziękuję za to, że byłeś dobrym, że czyniłeś dobro - podkreślał ks. prof. Wilk. Jak dodał, chciałby panu Mariuszowi tylko powiedzieć, że na dziedzińcu uczelni zakwitły już jego ulubione magnolie. - Odpoczywaj w pokoju - mówił rektor. W imieniu przyjaciół i kolegów z Pałacu Prezydenckiego głos zabrał minister Andrzej Duda. Śmierć człowieka obdarzonego takim talentem dyplomatycznym to ogromna strata dla Polski - zaznaczył. - To był zaszczyt, że mogliśmy współpracować z Tobą, dziękujemy - podkreślił Duda. - Teraz na pewno Mariusz Handzlik jest z panem prezydentem w Niebieskim Królestwie, bo to też wizyta zagraniczna, za które odpowiadał - mówił prezydencki minister. Jak podkreślił, w Kancelarii brakuje uśmiechu Handzlika, jego dowcipu i serdecznej pomocy. Zaznaczył, że Handzlik jako ostatni wrócił z tej tragicznej wizyty, gdyż tak jak zawsze to on otwierał i zamykał wszystkie wizyty zagraniczne (trumna z ciałem ministra wróciła w miniony piątek, wraz z ostatnimi 20 ciałami ofiar). Jak wspominał Duda, Handzlik był ciągle w pracy, realizując wspaniale misje dla prezydenta. W imieniu szefa MSZ Radosława Sikorskiego i całego resortu "z ogromnym żalem i w wielkim smutku" Handzlika pożegnała wiceminister Grażyna Bernatowicz. Jak zaznaczyła, Handzlik odszedł w pełni sił, w rozkwicie kariery, w skupieniu, oddany sprawom kraju. Podkreśliła, że miał on w MSZ wielu przyjaciół, którzy podziwiali jego talent i ogrom pracy. Po mszy św. trumna z ciałem tragicznie zmarłego ministra została przewieziona na warszawskie Wojskowe Powązki. Podczas uroczystości pogrzebowej odegrano hymn państwowy oraz oddano salwy honorowe. Handzlik - który w Kancelarii Prezydenta pracował od 2006 r. - najpierw jako dyrektor Biura Spraw Zagranicznych, w październiku 2008 r. został podsekretarzem stanu odpowiedzialnym za politykę zagraniczną. Urodził się 11 czerwca 1965 r. w Bielsku Białej. Ukończył socjologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 1992-1994 był doradcą premiera ds. polityki zagranicznej. Później przez sześć lat pracował jako pierwszy sekretarz i radca ds. polityczno-wojskowych w ambasadzie RP w Waszyngtonie. Handzlik osierocił trójkę dzieci: córki - Julię i Iwonę oraz syna Jana.