Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się mszą święta w Kościele Najświętszej Maryi Panny Królowej Apostołów w Radomiu. W homilii ks. płk Janusz Radzik wspominał tragicznie zmarłego kapitana Ziętka. - Jak przekazują koledzy, przełożeni, przyjaciele był niezwykle ambitnym, odpowiedzialnym i honorowym człowiekiem, dobrym kolegą. Siła spokoju, która od niego biła, zarażała wszystkich dookoła. Niezwykle rodzinny uczuciowy i szlachetny - powiedział o nieżyjącym ks. płk Radzik. W imieniu ministra obrony narodowej Bogdana Klicha zmarłego pożegnał Jacek Olbracht. O kapitanie Ziętku powiedział, że był świetnym pilotem, odpowiedzialnym, rozważnym lotnikiem. - Rokował duże nadzieje na przyszłość. Miał wszelkie kwalifikacje ku temu, żeby zrobić karierę w nowoczesnej zawodowej armii. Stało się inaczej. Odejście kapitana Ziętka pozostawiło głęboką lukę w szeregach lotników. Trudno ją będzie zapełnić - podkreślił Olbracht. Biskup radomski Henryk Tomasik przypomniał o pozostałych ofiarach katastrofy prezydenckiego samolotu. - Tam pod Smoleńskiem spotkały się dwie ofiary. Ta ofiara sprzed 70 laty, która była wynikiem nienawiści i ta ofiara z 10 kwietnia - to owoc miłości, troski o rodaków, troski o pamięć, to wyraz troski o Ojczyznę - mówił bp Tomasik. Niespełna 32-letni Artur Ziętek pochodził z Radomia. Ukończył Liceum Lotnicze w Dęblinie, a następnie kontynuował naukę w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Od 2007 r. związał swoją drogę służbową z 36. Specjalnym Pułkiem Lotnictwa Transportowego w Warszawie. Był pilotem drugiej klasy, z ogólnym nalotem 1069 godzin, w tym 59 godzin na Tu-154M w charakterze nawigatora. Dwa miesiące temu latał z rządową pomocą na Haiti. Został pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana i odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zostawił żonę Magdalenę i dwie córki: Patrycję i Martę.