Dominik i Marcin. Za kilka miesięcy będą pełnoletni. Za kilka miesięcy będą mogli kupować alkohol. Teraz jeszcze nie. Chcieliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście. Stokrotne dzięki Marcin. Niewysoki szczupły chłopak z prawie niewidocznym zarostem. W okularach. Wchodzi do Stokrotki przy ul. Wojskowej 3 w Siedlcach. Przy kasie z koszyka wyjmuje piwo. Obserwuję całą sytuację, stojąc dalej. - Tylko to? - pyta sprzedawczyni. - 2,15. Dziękuję i zapraszam ponownie. Godzinę później bez problemu kupił piwo również w Stokrotce przy ul. Młynarskiej. Idąc do kolejnego sklepu, dochodzimy do wniosku, że może powinniśmy spróbować tam, gdzie nie ma tak wielu kupujących. Chodzi o coś małego, gdzie sprzedawca będzie miał czas na kontakt z klientem, bez kolejki do kasy. Wybieramy mały sklepik nieopodal. Piwa nie było. Ale podstawiony nieletni bez problemu kupił tanie wino. Cena 5,10 zł. Biedronka przy Rynkowej. Kolejny koszyk, a w nim znów piwo. Sprzedawczyni rzuca do chłopaka. - Tylko piwo? - pyta. - Tak - pada odpowiedź, a z nią do kasy ląduje 2,44. Cena za piwo sprzedane osobie niepełnoletniej. Trzy sklepy i w żadnym nikomu nie przyszło na myśl, aby poprosić o dowód osobisty. Zakupy robimy jeszcze w trzech. Pierwszy to Kamilka. Mały, przytulny. Całkiem miła ekspedientka z uśmiechem i bez wahania podaje Marcinowi piwo. On mówi "do widzenia". Ona rzuca krótkie "dziękuję". Kultura. Odwiedzamy jeszcze Lux i Tesco. Oba przy ul. 11 Listopada. I w jednym, i w drugim spędzamy dosłownie chwilę. Efekt? Efekt jest taki, że w plecaku chłopaka lądują dwa kolejne piwa. Ale z lodówki? W Naszych sklepach przy 3 Maja martwy okres. Na ścianie pomarańczowa tabliczka: ?Osobom nietrzeźwym i młodzieży do lat 18 alkoholu nie sprzedajemy". Ja udaję, że przeglądam gazety. Wchodzi mój niepełnoletni. Koszyk, piwo, kasa. Młoda ekspedientka nawet nie patrzy, kogo obsługuje. Ona wyciąga piwo z koszyka, on pieniądze. Dziękuję, do widzenia. Szybko, zwięźle i na temat. Znów łatwo poszło. Może to kwestia przypadku? Bombonierka przy PKS. Wielu czekających na autobus robi tu zakupy. Ruch w sklepie jest całkiem spory. Dominik staje w kolejce, zamawia. - Jakie piwo? - dopytuje się miła pani. Ulica Kilińskiego. Po jednej stronie bary, po drugiej Delikatesy. Stoisko z alkoholem po prawej stronie przy słodyczach. Na ekspedientkę nie czekamy długo. Chłopak chwilę się zastanawia. - Poproszę piwo. - Jakie? Pokazuje palcem przez szybę. Krótkie wahanie: - Z lodówki? Łatwizna W Carlosie przy Sienkiewicza ruch jak zawsze spory. Chłopak mija kasy. Wraca z puszką. - Już nie wiem, jakie piwo wybierać - śmieje się. Sytuacja powtarza się w Hali Targowej. Nikt nie zwraca uwagi na kupującego. Towar na taśmę. I zapraszamy ponownie. A przepisowa tabliczka wisi..., bo wisi. W piekarni państwa Radzikowskich głównie kupuje się pieczywo. Tym bardziej zastanawiające powinno być alkoholowe zamówienie młodego chłopca. A jednak nie było. - Co podać? Proszę bardzo, 2.35. Zastanawiające, że sprzedawcy częściej pytają, czy klient chce reklamówkę niż czy posiada dokument potwierdzający pełnoletność. W spożywczym przy Pułaskiego 15 Dominik był sam. Mimo tego sprzedawca nie spytał o dowód. - Zawsze można powiedzieć, że zapomniałem, tak się często robi i przeważnie to wystarcza - mówi. Rozmowa przy kasie to rozmowa o kasie. Towar, cena, dziękujemy, do widzenia. Tylko w dwóch sklepach z siedemnastu ( Piątka i Społem przy ulicy Piłsudskiego) nasi nastolatkowie usłyszeli. - Nie ma dowodu, to niestety, ale nie sprzedam. Wyjątek, który powinien być przecież regułą. JUSTYNA DUSZYŃSKA, BEATA GŁOZAK