bierze w niedzielę udział w konferencji pod hasłem "Jak Polacy wybijali się na niepodległość. W piętnastą rocznicę obalenia rządu Jana Olszewskiego". 4 czerwca 1992 r. , ówczesny szef - wykonując uchwałę lustracyjną Sejmu z końca maja - dostarczył Sejmowi i innym najważniejszym instytucjom listę 64 osób, co do których w archiwach służb specjalnych PRL istniały zapisy o ich współpracy z SB. Jeszcze tego samego dnia Sejm - na wniosek prezydenta , po dramatycznym nocnym posiedzeniu - odwołał rząd Jana Olszewskiego. Nowym premierem został lider . Olszewski podkreślał w niedzielę, że jest dumny z tego, że w swoim wystąpieniu tuż przed głosowaniem nad odwołaniem jego rządu powiedział, iż w tym głosowaniu "będzie się rozstrzygał problem, czyja będzie Polska". B. premier podkreślał, że "ci, którzy podnieśli ręce za albo przeciw, przyjęli odpowiedzialność" za to, co działo się w Polsce przez kolejne kilkanaście lat". "Przed tą odpowiedzialnością nikt nie będzie się mógł przed historią uchylić" - oświadczył Olszewski. Wspominając okres prac nad uchwałą lustracyjną Olszewski uznał, że przygotowane przez jego rząd rozstrzygnięcia jej dotyczące były nienajlepsze. "Wyobrażałem sobie, że można przeprowadzić tę trudną, ale niezbędną operację, oszczędzając nawet tym - skądinąd nie zasługującym na to ludziom - zbędnych cierpień. Żeby przeprowadzić ją tak, aby umożliwiła jednocześnie zabezpieczenie życia publicznego, najwyższych państwowych stanowisk, przed tego typu kandydaturami" - tłumaczył. Zdaniem Olszewskiego, z drugiej strony chodziło o to, aby "ujawniając prawdę - oszczędzać ludzi, którzy często istotnie ulegali wtedy słabości charakteru, a czasami obiektywnych trudnych warunków. Tak chcieliśmy to zrobić" - zaznaczył. B. premier przypomniał też początki pracy w rządzie sprzed 15 lat. Podkreślił, że był to rząd wyłoniony przez po pierwszych od pół wieku wolnych wyborach. Olszewski zastanawiał się, dlaczego na powstanie rządu w ogóle pozwolono. "Nasi przeciwnicy mieli wówczas wystarczające możliwości i siły, aby do powołania tego rządu nie dopuścić. Mimo to rząd powstał" - mówił. Jego zdaniem, przeciwnicy "byli przekonani, że ten rząd najdalej po paru miesiącach sam zakończy sromotnie swą misję, bo nie podoła stojącym przed nim trudnościom" - mówił. - Miałem wówczas przekonanie, że jeśli ma się nam ta misja powieść, że jeżeli mamy wykorzystać niewielką szansę, to po naszej stronie jest tylko jeden argument - prawdy i rzetelności, z którym trzeba dotrzeć do zwykłego obywatela, do narodu - podkreślił polityk.