Jak poinformowała Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego KGP, 36-letnia kobieta poznała oszusta w jednej z kawiarni. - Rozmawiała ze swoją przyjaciółką o problemach jakie ma z sąsiadem. W pewnym momencie podszedł do nich mężczyzna. Powiedział, że ma na imię Marek i jest policjantem z Centralnego Biura Śledczego. Zaoferował pomoc. Wzbudził jej zaufanie - dodała. Rzekomy policjant powiedział też 36-latce, że "rozwiązanie jej problemu" będzie możliwe po "przeprowadzeniu obserwacji". W tym celu miał się do niej wprowadzić na pewien czas. - Kobieta na to przystała. Ostatecznie mieszkał u niej kilka miesięcy. Utrzymywała go, korzystał z jej samochodu, kupiła mu nawet telefon komórkowy - podkreślała Kędzierzawska. Jak dodała, oszust wyłudził też 5 tys. zł od brata swojej ofiary - rzekomo na kupno auta. Pewnego dnia mężczyzna powiedział 36-latce, że musi jechać na "policyjną akcję". Spakował swoje rzeczy i znikł razem z samochodem, laptopem, telefonem komórkowym i pieniędzmi. - Gdy nie wracał, kobieta zorientowała się, że została oszukana i zgłosiła się na policję - powiedziała Kędzierzawska. Policjanci ustalili dane mężczyzny. 42-letni Marek S. "wpadł" podczas rutynowej kontroli. "Nigdy nie był policjantem, był za to już wcześniej wielokrotnie notowany za kradzieże i oszustwa" - dodała Kędzierzawska.