Walka z dzikimi śmietniskami przypomina walkę z wiatrakami. Nie pomogły nawet mandaty wystawione na kwotę sięgającą ponad 100 tys. zł. Likwidacja pokątnych wysypisk co roku kosztuje dzielnice kilka milionów złotych. Mieszkańcy nie mają litości i odpady wysypują gdzie się tylko da, nawet na terenach zielonych, które dla wielu są miejscem relaksu i wypoczynku. Stąd coraz więcej odpadków pojawia się w lasach Kabackim i Bielańskim, na Zielonym Ursynowie czy Białołęce. Obok normalnych, codziennych śmieci znaleźć można odpady z remontów domów, m.in. gruz, części płyt gipsowych, czasem szkodliwe dla zdrowia płyty eternitowe, pojawiają się też złom i resztki mebli, stare pralki albo wersalki. Aby ukarać winnych, trzeba ich złapać na gorącym uczynku, co sprawia straży miejskiej wiele kłopotu. Choć czasem zdarza się, że w odpadach znajdują np. stare rachunki z adresami sprawców zanieczyszczenia. W takich przypadkach składają im wizyty w celu wypisania mandatu. Skutecznym wyjściem z patowej sytuacji jest wprowadzenie powszechnego podatku śmieciowego. Wówczas to miasto zajmie się wywozem odpadów i proceder zniknie - podsumowuje "Życie Warszawy".