Na pomniku umieszczono napis "Polkom walczącym o wolność i niepodległość Ojczyzny Generał Elżbieta Zawacka "Zo". - Ten obelisk jest symbolicznym hołdem, złożonym bardzo wielu osobom. Kobiety w polskiej historii od zawsze odgrywały wielką rolę w walce o wolność. Zaryzykowałbym twierdzenie, że żaden inny naród nie zawdzięcza im tyle, co Polacy. Z drugiej strony dzięki temu, że tych kobiet było tak wiele mam przekonanie, że wszystkie pomniki poświęcone żołnierzom są poświęcone także kobietom, ponieważ miały one nie tylko duży wkład w służby sanitarne czy łącznościowe, ale często walczyły na pierwszej linii frontu - mówił zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, Paweł Ukielski. Podczas uroczystości zostało także odczytane przesłanie gen. prof. Elżbiety Zawackiej, honorowej przewodniczącej Memoriału Generał Marii Wittek, która wyraziła radość z powodu powstania pomnika. Uroczystego odsłonięcia obelisku dokonały przedstawicielki Memoriału Generał Marii Wittek - Dorota Zawacka- Wakarecy i Irena Makowska. Pomnik poświęcił kanclerz Kurii Polowej ks. komandor Leon Szot. - Dla mnie to moment ogromnie wzruszający, bo to zrealizowanie marzeń zarówno pani gen. Marii Wittek, jak i moich własnych - mówiła w rozmowie Irena Makowska, która walkę w Powstaniu rozpoczęła w jedynym plutonie wartowniczym, grupującym 64 dziewczęta wyszkolone w służbie sanitarnej, wartowniczej i łącznościowej. - Zaczynałyśmy w szkole na ul. Mazowieckiej 4. Pierwszego dnia ocalałyśmy cudem, ponieważ siedziałyśmy na czwartym piętrze, a gestapowcy doszli do trzeciego i zawrócili. Później zostałam odkomenderowana wraz z częścią drużyny pod komendę mjra "Żmudzina", który dowodził obroną ul. Królewskiej i pl. Małachowskiego" - opowiadała Makowska. Jak zaznaczyła, tylko dzięki talentowi i odwadze "Żmudzina" jego podkomendni nie cofnęli się z objętych posterunków chociaż, jak się okazało po wojnie, był między nimi szpieg. - Kiedy do Warszawy przyjechał gen. Frank i zostawił na ulicy swój pancerny samochód z kierowcą, zupełnie przypadkowo szli tamtędy nasi dwaj chłopcy. Szybko podjęli decyzję o porwaniu maszyny i wywiezieniu za miasto. "Żmudzin" po południu zadzwonił na gestapo z informacją, że ma ten samochód i że odda go w zamian za zwolnienie trzech osób skazanych na karę śmierci na Pawiaku. Niemcy zgodzili się i w ten sposób udało się uratować życie trojga ludzi" - wspominała wojenne dzieje Makowska.