Jak poinformował wieczorem rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, Warszawę opuściło już większość delegacji, które brały udział w obchodach. Dodał, że część z nich zaplanowała wylot na czwartek. W sumie Polskę odwiedziły 54 delegacje zagraniczne, m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, który odleciał ze stolicy po godz. 13. "Tak dużej operacji związanej z wizytami głów państw w Polsce chyba jeszcze nie było" - powiedział Sokołowski. Po zakończeniu uroczystości policjanci konwojowali m.in. delegacje na lotnisko. Jak dodał rzecznik, policjanci starali się wyłączać ulice z ruchu na jak najkrótszy okres. "Efekty przyniosła kampania informacyjna, która była prowadzona przed uroczystościami. Widać było, że jest mniejsze natężenie ruchu niż zazwyczaj" - ocenił rzecznik. Policjanci starali się kierować kierowców, którzy dojeżdżali do wyłączanych tras, na objazdy. Korki tworzyły się jednak w okolicach warszawskiego lotniska i w centrum. Innymi trasami jechało też część autobusów komunikacji miejskiej. "W sumie tylko we wtorek przeprowadziliśmy ponad 100 pilotażów. Tylko we wtorek w ciągu dnia w akcję zabezpieczania obchodów zaangażowanych było ok. 3 tys. policjantów, w nocy z wtorku na środę - ok. tysiąc" - dodał Sokołowski. Z kolei rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz powiedział PAP, że w operację zaangażowanych było 1100 funkcjonariuszy BOR. "Pracy było bardzo dużo, ale nie doszło do żadnych incydentów. Jeszcze dzisiaj to były setki różnych sprawdzeń. Każdą informację - np., że ktoś może coś mieć w swoim plecaku, że coś zostało zostawione, musieliśmy sprawdzić" - powiedział rzecznik. W środę rano policjanci np. ponownie sprawdzali mieszkania w kamienicach w pobliżu pl. Zamkowego gdzie odbywały się główne uroczystości. Instruowali mieszkańców, by ze względów bezpieczeństwa nie otwierali okien, sprawdzali czy w budynkach nie ma obcych osób, czy nie zostało coś zainstalowane na dachach. "O 8 rano robotnicy remontujący bulwary wiślane odkryli, jak się okazało, pocisk artyleryjski z drugiej wojny światowej. To, kilkaset metrów od placu Zamkowego, ale trzeba było jak najszybciej działać. Na miejsce pojechali policyjni pirotechnicy, sprowadziliśmy saperów z Kazunia, chodziło o jak najszybsze wywiezienie pocisku" - dodał rzecznik. Nad Warszawą krążyły policyjne śmigłowce - w najważniejszych momentach trzy. Wyposażone są one w sprzęt umożliwiający bezpośrednie przekazywanie rejestrowanego przez kamery obrazu do sztabu w KSP. Z śmigłowców sprawdzono m.in. dachy i to czy nie ma na nich podejrzanych osób lub podejrzanych przedmiotów. Na samym placu Zamkowym zainstalowane zostały specjalne ekrany balistyczne, które miały chronić m.in. przemawiających prezydentów. BOR wykorzystywał do konwojów vipów z hoteli w miejsca uroczystości pancerny autobus. Zagraniczne delegacje rozmieszczone zostały w kilku warszawskich hotelach - Regent Warsaw, Sheraton, Intercontinental i Marriott. W tym ostatnim nocował Barack Obama. W okolicach hoteli obowiązywały zakazy parkowania i zatrzymywania się. Przykładowo, parking przed hotelem Marriott był otoczony policyjnymi barierkami. Przy wejściu do hoteli rozstawione były bramki z detektorami metalu. Sprawdzono też wszystkie osoby, które mogły mieć jakikolwiek kontakt z delegacjami. We wtorek i w środę nad Warszawą wyłączona została przestrzeń powietrzna dla cywilnych statków powietrznych - m.in. helikopterów, śmigłowców czy dronów.