Historia, przedstawiająca intymny dramat katolickiego duchownego, który kocha, startowała w konkursie głównym na tegorocznym Berlinale. Film zebrał dobre recenzje, dużo uwagi zwrócono m.in. na kreację Andrzeja Chyry. - Chyra kreuje ujmujący portret księdza pełnego ludzkich słabości, od pierwszych scen tworząc bliską więź z widzem" - napisał krytyk z "The Hollywood Reporter". "Charyzmatyczny Chyra", "inteligentny, nieoceniający, godny podziwu film", "Szumowska znakomicie pokazała wewnętrzne rozterki człowieka - to z kolei fragmenty recenzji z "Frankfurter Allegemeine Zeitung" i "Screen International". Małgorzata Szumowska, pytana po realizacji filmu, dlaczego postanowiła opowiedzieć widzom taką właśnie historię, tłumaczyła: "Jak zwykle u mnie bywa, punkt wyjścia był pozornie odległy od tematu filmu. Chciałam zrobić film o ogromnej tęsknocie człowieka za miłością, uczuciem, zbliżeniem. Brzmi to banalnie, ale ta wielka tęsknota za czymś mocnym, silnym była dla mnie punktem wyjścia". - Trafiłam na notatkę w gazecie o tym, że młody chłopak, właściwie już mężczyzna, zabił w brutalny sposób księdza. Choć ta historia była zupełnie inna, nagle przyszło mi na myśl, by opowiedzieć historię księdza, który odważył się kochać - opowiadała dalej reżyserka. Nowy film autorki wielokrotnie nagradzanych "33 scen z życia" i głośnego "Sponsoringu" opowiada historię księdza Adama (w tej roli Chyra), zajmującego się wychowywaniem grupy młodych mężczyzn, którzy przebywają w schronisku, ośrodku dla trudnej młodzieży. Ksiądz, społecznik wrażliwy na problemy ludzi, niezwykle otwarty na młodzież, zaczyna zakochiwać się w jednym z młodych mężczyzn z popegeerowskiej wsi, w której działa ośrodek. Między Adamem i Łukaszem rozwija się uczucie. Chłopak - grany przez Mateusza Kościukiewicza - fascynuje księdza. Ten walczy ze swoimi fizycznymi pragnieniami i uczuciami. Widzowie są świadkami dramatu, który przeżywa duchowny. W lutym film Szumowskiej pokazano na Berlinale, a w lipcu na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu. W lipcowej rozmowie reżyserka, pytana o możliwą negatywną reakcję ze strony Kościoła i części społeczeństwa, którą film może urazić, zaznaczyła: "Jestem przygotowana na różne reakcje, choć każdy, kto zobaczy film, widzi, że nie jest to atak na nikogo, raczej - obrona bohatera i człowieka". - Jestem świadoma, że kraj, z którego pochodzę, ma głębokie tradycje katolickie. Tym bardziej potrzebujemy tego typu filmów. Należy poruszać tematy trudne, dotykać tabu - powiedziała Szumowska. Podkreśliła, że jej film nie jest dosłowny, brutalny, ostry. - Wyszłam w tej historii od człowieka, którego widz może polubić. Mężczyzny, który walczy ze swoimi pragnieniami, zmaga się. To jest tematem tego filmu - powiedziała. Gdy analizowała, jak podejść do tematu miłości księdza, jego samotności i walki z sobą samym, doszła do wniosku, że "chce pokazać problem szerzej, uczuciowo, a nie robić to publicystycznie". - Nie oceniam bohaterów. Nasz ksiądz to dobry ksiądz - zaznaczyła. Oprócz Chyry i Kościukiewicza, w obsadzie dramatu "W imię..." są m.in.: Maja Ostaszewska, Łukasz Simlat, Tomasz Schuchardt i Olgierd Łukaszewicz. Autorem zdjęć jest Michał Englert, muzykę skomponowali Paweł Mykietyn i Adam Walicki. Podczas 63. edycji Berlinale nowy film Szumowskiej uhonorowano nagrodą Teddy Award. Jest to nagroda przyznawana co roku przez niemieckie stowarzyszenie Teddy e.V., promujące filmy o tematyce gejowskiej. Pierwszym laureatem był Pedro Almodovar za film "Prawo pożądania". W uzasadnieniu nagrody dla Szumowskiej napisano m.in.: "odważyła się wkroczyć na uważany za temat tabu teren homoseksualizmu wśród księży", tworząc film o "uczuciowym zamęcie, tłumieniu (uczuć) i samotności, ale też możliwości odnajdowania siebie pomimo wszystko". "W imię..." to jeden z 14 polskich filmów, które będą walczyć o Złote Lwy na tegorocznym festiwalu w Gdyni (38. edycja tego festiwalu potrwa od 9 do 14 września).