Publikacja zawiera nieznane fakty i drobne zdarzenia z życia Edelmana (1919-2009) przedstawione przez grono jego przyjaciół, ukazujące osobowość tego społecznika. Przytacza też dwa przemówienia Edelmana i adresowany do niego list Jana Karskiego - świadectwa obrazujące relacje między tymi autorytetami moralnymi. Opisuje także Edelmana jako lekarza. Jan Karski (1914-2000), legendarny polski kurier i emisariusz AK, który w czasie II wojny światowej - najpierw w misji do Paryża, potem do Anglii i USA - przekazywał aliantom informacje dotyczące okupowanej Polski i alarmował o tragedii narodu żydowskiego napisał do Edelmana 30 sierpnia 1996 r.: "Chcę, aby Pan Doktor wiedział, że jest mi Pan bliższy duchowo niż inni Polacy, z którymi się przyjaźnię. Pana życie zarówno podczas wojny, jak i po wojnie świadczy o Pana szlachetności i - właśnie - o tych tzw. "polskich wartościach". Z kolei Marek Edelman powiedział 18 lipca 2000 roku w Ambasadzie RP w Waszyngtonie podczas uroczystości po pogrzebie Jana Karskiego: "Wielkość Jana Karskiego polegała na tym, że niemal 60 lat temu, wbrew wszystkim, potrafił opowiedzieć się po stronie prześladowanych, przeciwko przemocy i przeciwko obojętności. Jego misja się powiodła - skała nacjonalizmów, szowinizmów, ksenofobii zaczęła kruszeć". - Zilustrowane niepublikowanymi dotychczas zdjęciami 100-stronicowe wydawnictwo powstało dzięki Pauli Sawickiej, prezes Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita, wieloletniej przyjaciółce Marka Edelmana i jej mężowi Mirosławowi Sawickiemu - powiedział Bogdan Białek, prezes Stowarzyszenia im. Jana Karskiego i redaktor naczelny pisma "Charaktery" - wydawcy książki. Dodał, że w warszawskim mieszkaniu Sawickich doktor znalazł schronienie w ostatnich dwóch latach życia. Jak opowiada w książce Paula Sawicka, tam "spełniła się jego ulubiona, żartobliwa anegdota o chorym cadyku, któremu lekarz oznajmił, że konieczny jest szpital. "Szpital przyjdzie tu" - rozkazał wtenczas cadyk. I do nas też szpital przyszedł; lekarki i lekarze, pielęgniarki i pielęgniarze z oddziału, któremu przez lata szefował Marek. Przyjeżdżali, bo go kochali, byli mu oddani, ale też byli przez niego nauczeni sztuki opieki" - wspomina Sawicka. W spisanych z autopsji pod koniec życia "Radach dla pielęgniarek pracujących na oddziałach intensywnej terapii" Edelman podkreślił: "Niezbędne jest rozszerzenie działań koniecznych z punktu widzenia praktyki medycznej, o istotny element oddziaływań międzyludzkich - kapitalnie uzupełniający terapię czysto medyczną - jakim jest okazywanie pacjentowi zainteresowania, serdeczności i bliskości". Jak tłumaczył, umożliwia to kontakt fizyczny; trzymanie pacjenta za rękę, manifestowanie mu swej obecności w bliskim kontakcie wzrokowym. Urodzony w Homlu (Białoruś), w wieku 13 lat osierocony, Marek Edelman dorastał w środowisku warszawskich socjalistów żydowskich; przed wojną został aktywistą ich partii - Bundu. Podczas wojny był ostatnim przywódcą powstania w Getcie Warszawskim, uczestnikiem Powstania Warszawskiego. Został lekarzem-kardiologiem, opozycjonistą i działaczem Komitetu Obrony Robotników, który mimo antysemickich szykan ze strony władz PRL, wybrał życie w Polsce za cenę rozłąki z rodziną. W latach 90. angażował się w sprawy wojny domowej na Bałkanach. Pytany o to, co jest najważniejsze w życiu, 10 lat przed swoją śmiercią odpowiedział: "W zasadzie najważniejsze jest samo życie. A jak już jest życie, to najważniejsza jest wolność. A potem oddaje się życie za wolność. I już nie wiadomo, co jest najważniejsze".