Jest odważny, zaskakujący, zaciekawiający, nowoczesny, multimedialny i dość oszczędny w środkach wyrazu - w scenografii dominuje styropian. Styropian służy także jako siedzisko licznym młodym widzom, którzy oglądają spektakle z perspektywy podłogi, dzięki wejściówkom dla studentów. Służy zwłaszcza, co szczególnie uzasadnione, strajkującym stoczniowcom, gdy zespół Teatru Wybrzeże uwija się, dwoi i troi, wcielając w role zarówno dziesięciomilionowego wówczas związku "Solidarność", jak jego największych oponentów. I przypomina nam ówczesne rozmowy, toczone "jak Polak z Polakiem", w spektaklu "Wałęsa. Historia wesoła a ogromnie przez to smutna". Ta historia jest osobista w podwójnym znaczeniu. Bo wyrosła na legendzie laureata pokojowej Nagrody Nobla Lecha Wałęsy, jest wzbogacona faktami historycznymi, oddaje atmosferę niepewności, radości, ale i przerażenia czasów przełomu lat 80. minionego wieku. Bo na dodatek autor dramatu, Paweł Demirski, "nie kryje, że darzy Wałęsę szacunkiem", jak napisano w programie teatralnym, z podobizną przywódcy "Solidarności". W warstwie teatralnej opowieść ta jest tak poprowadzona przez reżysera młodego pokolenia, Michała Zadarę, którego spektakle kilkakrotnie podziwialiśmy w minionym, pierwszym tygodniu Spotkań, że po scenie kuglowania 21. postulatami widzowie nie mają już wątpliwości, jak to się stało, że "karnawał "Solidarności"" przeistoczył się w jarmark. I po gromkich oklaskach rozstają się z aktorami z Gdańska, jak Polak z Polakiem. Weseli, a ogromnie przez to smutni. Spektakl kończy się przygotowaniem do strajków w supermarkecie? Oklaski dla gdańszczan, a zwłaszcza Pawła Tomaszewskiego - Oskara z "Blaszanego bębenka", nie milkły długo także po spektaklu, przygotowanym według powieści laureata literackiej Nagrody Nobla, Guentera Grassa. Baśniowy Gdańsk, stworzony w wyobraźni Grassa, choć odrealniony, ożył za sprawą teatru. Polubiliśmy bohaterów, którzy przeżywali codzienność w mieście na styku kultur polskiej, niemieckiej i kaszubskiej. Tam także przeżywali piekło wojny, ukazane w spektaklu jak wielka podróż - karłów po Europie, ich bliskich po piekle.... Oskar staje przed widzami taki, jakim jest naprawdę - dziecięcy mimo dorosłości, nagi dosłownie i w przenośni. Pod niebem z bębenków, w spektaklu wyreżyserowanym przez Adama Nalepę z pomysłowymi dekoracjami Jana Kozikowskiego. "Happy birtsday, mister Guenter Grass", chętnie nucą więc widzowie, wraz z aktorką Krystyną Łubieńską; spektakl powstał w ubiegłym roku - roku 80. urodzin pisarza. W motyw rozrachunku z dzieciństwem i opuszczania ziemi rodzinnej, widoczny w "Blaszanym bębenku" wpisuje się kolejny spektakl - "Transfer" w wykonaniu Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Trudno o bardziej dosłowne zobrazowanie, jak historia miesza się do ludzkich losów i dominuje nad ludzka codziennością. Trzej przywódcy mocarstw, uczestniczących w II wojnie - Stalin, Roosevelt i Churchill - z podestu dominującego nad sceną ustalają granice w Europie. Nie mają mapy, nonszalancko przesuwają zapałki, uprawiają grę polityczną i dyplomację. A pod podestem siedzą ci, których dotknęły skutki ich ustaleń - ludzie, którzy ruszyli w wielką powojenną wędrówkę, znad Bugu nad Odrę, znad Odry nad Men? Ze wschodniej Polski, która stała się Ukrainą - na zachód itd.