W tej sytuacji obowiązuje "średnie" żądanie: 5 lat więzienia. Wszystkie strony procesu zapowiadają apelacje. Jak dowiedziała się w źródłach sądowych, sędzia zawodowy wnosił dla oskarżonego Grzegorza M. o karę 9 lat więzienia, a dwaj ławnicy - o kary po 5 i 3 lata. - Takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko; słyszałem o podobnym przypadku w naszym sądzie kilka lat temu - mówi sędzia Wojciech Małek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie, w którym pod koniec czerwca zapadł omawiany wyrok. Małek podkreśla, że w takiej sytuacji odrzuca się żądania najsurowsze i najłagodniejsze i pozostawia się żądanie środkowe. "Głos zawodowego sędziego ma taką samą wagę jak głos ławnika; dwaj ławnicy mogą przecież np. przegłosować jednego sędziego" - dodał Małek. Ławnik to niezawodowy członek składu orzekającego, wybierany na 4 lata przez rady gmin spośród kandydatów zgłoszonych przez zakłady pracy, stowarzyszenia, związki zawodowe. Stanowi on tzw. czynnik społeczny w wymiarze sprawiedliwości. Konstytucja stwierdza, że "udział obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości określa ustawa". - Ta sprawa to przykład wagi, jaki ma udział ławników: przecież gdyby sąd orzekał w składzie jednoosobowym, oskarżony dostałby 9 lat - mówi mec. Ryszard Berus, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych w tym procesie. Tymczasem 27 lipca wchodzi w życie nowelizacja kodeksu postępowania karnego, która znacznie ogranicza udział ławników w procesach karnych. Generalną zasadą ma być orzekanie przez sąd I instancji w składzie jednego sędziego (zawodowego), chyba że sprawa jest "szczególnie zawiła" - wtedy rozpatrzy ją trzech sędziów. Tylko w sprawach o zbrodnie (czyli przestępstwa zagrożone karą od 3 lat więzienia) sąd ma orzekać w składzie sędziego i dwóch ławników - co dotychczas było zasadą. W sprawach o czyny, za które grozi dożywocie, sąd ma nadal orzekać w składzie dwóch sędziów i trzech ławników. Rzeczniczka Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Ewa Chałubińska podkreśla, że ograniczenie udziału ławników w sprawach karnych wynika m.in. z chęci przyspieszenia rozpatrywania drobniejszych spraw. "Im mniej liczny skład sędziowski, tym większa możliwość szybkiego skończenia procesu" - dodała. Podkreśliła, że rola "czynnika społecznego" jest ważna i dlatego utrzymano udział ławników w sprawach o zbrodnie oraz w części spraw rodzinnych i z prawa pracy - tam, gdzie się liczy "doświadczenie życiowe". 29-letni Grzegorz M. był oskarżony o znęcanie się nad 23-letnią żoną, w wyniku czego popełniła ona samobójstwo - za co grozi od 2 do 12 lat więzienia. W 2006 r. Edytę M. znaleziono martwą pod blokiem na Ursynowie. Grzegorz M. przyznał, że awantury, jakie robił po pijanemu swej poślubionej cztery miesiące wcześniej żonie, mogły przyczynić się do jej śmierci. Zarazem zaprzeczył, że znęcał się nad nią. O tym, że było to zabójstwo, a nie samobójstwo, była przekonana rodzina ofiary - prokuratura nie znalazła jednak dowodów na taki zarzut. Mec. Berus wnosił o uznanie, że było to zabójstwo, do czego sąd się nie przychylił. Prokurator żądał dla M. 9 lat więzienia; obrona - w ramach dobrowolnego poddania się karze - o 2,5 roku.