- To nasza czwarta wizyta w tym szpitalu - mówi w rozmowie z reporterem radia RMF FM Marcin Ołtarzewski z fundacji "Motocykliści dzieciom". I dodaje: jest to duże przeżycie dla nas. Wizyta w szpitalu dziecięcym, zwłaszcza na oddziale onkologicznym, to jedna z najtrudniejszych akcji, które organizujemy. Jeździmy do domów dziecka, do dzieci niepełnosprawnych. Dzieci na oddziale onkologicznym, jak nam się wydaje, najbardziej nas wyczekują". I rzeczywiście wyczekiwały. Niektóre na wózkach, inne na rękach rodziców, część o własnych siłach. Wszystkie chciały dotknąć, usiąść na siodełku, pobawić się manetką gazu. "Taki wielki", albo "Ale maszyna" to tylko niektóre reakcje. "Ale frajda" - to chyba był najczęstszy komentarz. - Lekarze starają się być bardzo otwarci na takie wydarzenia - tłumaczy Dorota Kleszczewska z Instytutu Matki i Dziecka. Maszyny trzeba było wyczyścić, część z nich (te wprowadzane na oddział) zdezynfekować. Ale efekt - także ten zdrowotny - murowany. Ten optymizm i pozytywna energia, która się rozsiewa jest niezmiernie ważna - tłumaczy przedstawiciel Instytutu. Poza możliwością bliskiego kontaktu z imponującymi maszynami i ich właścicielami dzieci dostały także kolorowanki i zabawki.