Oddalając apelację jako "oczywiście niezasadną", sąd okręgowy podkreślił, że zeznania świadka koronnego nie mogą być jedyną podstawą, by wydać wyrok skazujący - a tak właśnie było w przypadku Sz. Sprawa stała się głośna, gdy w kwietniu 2004 r. szef policji z Wyszkowa (Mazowieckie) Andrzej Sz. trafił do aresztu (gdzie spędził dwa lata). Prokuratura oskarżyła go, że w latach 1999-2002, za 14,5 tys. zł łapówek, przekazywał gangsterom informacje, w wyniku czego policyjne akcje przeciw terroryzującej okolicę grupie Sławomira O., ps. Uchal, kończyły się fiaskiem. Według śledczych Sz. "chciał sobie w ten sposób zapewnić spokój w obawie o dziecko". Proces przed Sądem Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zaczął się w czerwcu 2005 r. Na ławie oskarżonych zasiadło początkowo 15 osób: policjanci, strażnicy więzienni, którzy mieli organizować nielegalne widzenia z osadzonymi i dostarczać im telefony komórkowe; ławnik sądowy, który miał "załatwiać" uniewinniające wyroki (nieskutecznie) i lekarze wystawiający fałszywe zaświadczenia. 12 z nich dobrowolnie poddało się karze. Sąd skazał ich w lipcu 2005 r. na kary od roku w zawieszeniu do dwóch lat. Andrzej Sz. i dwaj inni policjanci postanowili, że będą walczyć o niewinność. Prokurator w SR wnosił dla Sz. o 6 lat więzienia i 20 tys. zł grzywny. Za wiarygodne uznał obciążające go zeznania świadka koronnego Wiesława P., ps. Koczis. Obrona i oskarżony domagali się uniewinnienia. Sz. mówił, że Wiesław P. pomawia go, mszcząc się za to, że "był skuteczny". Obrońca mec. Andrzej Orliński zarzucał prokuraturze, że bezkrytycznie dała wiarę "Koczisowi", ale zeznań skruszonego bandyty nie poparto "obiektywnymi dowodami". W kwietniu br. SR uniewinnił Sz. i drugiego policjanta Krzysztofa P. Na dwa lata więzienia w zawieszeniu skazano zaś trzeciego policjanta Jarosława W. - za przekazanie za 200 zł gangsterom informacji ze śledztwa o próbę kradzieży motocykla (które w konsekwencji umorzono). Sędzia Mariusz Iwaszko mówił w uzasadnieniu wyroku SR, że gdy słowa świadka koronnego - czyli byłego przestępcy - są jedynym obciążającym dowodem, nie mogą być wystarczającą podstawą skazania. - Osoba oskarżona tak jak Sz. ma ograniczone pole obrony: może tylko zaprzeczać. I nic ponadto - oświadczył sędzia. Przewodniczący trzyosobowego składu SR złożył zdanie odrębne co do winy Sz. i P. - przegłosowało go dwoje ławników. Prokuratura w apelacji domagała się zwrotu sprawy sądowi I instancji. Zdaniem oskarżenia, sąd niesłusznie uwolnił od winy Sz., m.in. dlatego, że inni podsądni poddali się karze. Świadkowie koronni nie mogą decydować o losach ludzi, a o winie oskarżonego nie może decydować porozumienie prokuratora z oskarżonym, który chce się poddać karze - tak obrona argumentowała wniosek o oddalenie apelacji. O to samo wnosił też sam Sz. SO utrzymał wyrok SR, bo jak mówiła sędzia Beata Wehner, uzasadniając wyrok SO, prokuratura nie przedstawiła argumentów za jego uchyleniem. Według SO, SR nie naruszył zasady swobodnej oceny dowodów i prawidłowo wykazał, czemu zeznania świadka koronnego nie wystarczają do skazania. - Taki dowód musi być obudowany innymi dowodami - podkreśliła sędzia Wehner. Prokuratura może jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego; na razie zapowiedziała, że wystąpi o pisemne uzasadnienie, a po jego analizie zapadnie decyzja. Po wyroku Sz. powiedział, że prokuratura i CBŚ zrujnowały życie jego i jego rodziny. - Padłem ofiarą walki o medialne sukcesy między nimi; tak nie powinno być w normalnym kraju - dodał. Zapowiedział, że wystąpi o odszkodowanie za niesłuszny areszt. Już po wyroku SR mówił, że nie tęskni za mundurem policjanta, bo nie spotkał się z sytuacją, "by ktoś z policji chciał mu pomóc". Gang "Uchala" terroryzował Wyszków i okolice pod koniec lat 90. Źródłem jego dochodów były haracze od prowadzących działalność gospodarczą. Tych, którzy nie chcieli ulec, zastraszano, grożąc zabiciem, zamachem na rodzinę, podpaleniem. Gang zaczęto skutecznie zwalczać po tym, jak w 2002 r. jego członkowie na plaży nad Bugiem w biały dzień zastrzelili dwóch przestępców z konkurencyjnego gangu. Proces "Uchala" i jego kompanów nie jest jeszcze prawomocnie zakończony. Przestępców obciążyły zeznania "Koczisa" i Waldemara S. Po postawieniu gangsterom zarzutów przeciw nim zaczęli również zeznawać zastraszani przedsiębiorcy.