25-letni Eryk Cz. i 21-letnia Ewelina N. oskarżeni są o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad ich dzieckiem od 15 marca do 5 lipca do 2017 roku i spowodowanie obrażeń powyżej 7 dni. Zarzut wobec Eryka Cz. obejmuje recydywę, bo mężczyzna odbywał wcześniej karę za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Para została doprowadzona na salę rozpraw z aresztu śledczego na Grochowie. Wolności pozbawiono ich dopiero w grudniu 2018 roku, gdy prokuratura dysponowała solidnym materiałem dowodowym, by przedstawić zarzuty rodzicom 2-letniego dziś Szymona. W poniedziałek, podczas pierwszego dnia procesu przed Sądem Rejonowym Warszawa Praga-Południe obrońcy oskarżonych wnosili o wyłączenie jawności, bo ujawnienie okoliczności miałoby doprowadzić do zakłócenia spokoju publicznego i naruszenie dobrych obyczajów. Sędzia Małgorzata Matyńska oddaliła ten wiosek i proces w całości będzie toczył się jawnie. "Nie zauważyłam niczego złego" Ewelina N. nie przyznała się do winy. "Od dziecka byłam wychowywana ze zwierzętami, nikomu nigdy nie zrobiłam krzywdy, a na pewno nie skrzywdziłabym własnego dziecka" - wyjaśniła N. Oskarżona zapewniała, że dziecko od urodzenia znajdowało się głównie pod jej opieką. Opisała, że było szczepione i było pod stałą opieką lekarską. "Dbałam o niego, jak tylko mogłam. Gdy płakał, przytulałam go, karmiłam. Nie zauważyłam niczego złego. Gdybym zauważyła, to bym zareagowała i by do tego nie doszło" - zapewniała N. płacząc. Kobieta przyznała, że z oskarżonym często się kłóciła. Przyczyną miał być m.in. fakt, że Eryk Cz. nie miał pracy. "To nie były żadne straszne awantury. Nie była wzywana policja" - powiedziała. Eryk Cz. miał także wypierać się ojcostwa i "wściekać się", gdy dziecko płakało, ale oskarżona nie zauważyła, by konkubent zachowywał się agresywnie wobec dziecka. "Nie krzyczeliśmy na syna, nie stosowaliśmy kar cielesnych" - zapewniła N. Oskarżali babcię dziecka Ewelina N. przyznała, że w początkowym etapie śledztwa o znęcanie się nad chłopcem pomawiała swoją matkę, z którą mieszkała w jednym gospodarstwie domowym. "Byłam pokłócona z mamą, chciałam wszystko zrzucić na nią; Dziś wiem, że nie byłaby tego zdolna" - wyjaśniła. Partner oskarżonej podtrzymał przedstawioną w śledztwie wersję. "Nie przyznaję się do winy. Uważam, że Urszula S. (matka Eweliny N. - PAP) jest winna. Gdy syn zostawał pod jej opieką to często płakał. Urszula S. robiła awantury o to, że mieszkamy u nich z dzieckiem i że Ewelina przez to zawaliła szkołę" - wyjaśnił. Eryk Cz. powiedział, że chodził z partnerką i dzieckiem na badania. "Odwiedzała nas też położna. Wtedy nic nie wskazywało na to, że Szymonowi dzieje się krzywda" - wyjaśnił. Przypomniał, że na początku lipca 2017 roku zaobserwowali, że dziecku spuchła noga. Para pojechała do Szpitala Dziecięcego im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie. Chłopiec miał wtedy niespełna 4 miesiące. "Okazało się, że Szymon ma liczne złamania. Wcześniej nikt się tego nie domyślał, ani teść, ani nawet lekarze" - powiedział. Chłopiec ma zespół dziecka maltretowanego Prokuratorskie śledztwo zostało wszczęte po tym jak rodzice zgłosili się z Szymonem do szpitala przy ul. Niekłańskiej. Zostali tam skierowani przez fizjoterapeutę, który podejrzewał u chłopca złamanie kości prawego uda. Podczas badań lekarz stwierdził u Szymona liczne złamania kości rąk, nóg oraz żeber, na różnym etapie gojenia. U Szymona stwierdzono także zaczerwienienie w okolicach oczu, siniaki na czole, w okolicy prawego kolana, na plecach i w okolicy śródbrzusza. Obrażenia mogły powstać w ciągu kilku dni od ich ujawnienia, do nawet kilku tygodni. Lekarze wykluczyli u Szymona Cz. wrodzoną łamliwość kości. Stwierdzili u chłopca zespół dziecka maltretowanego. Według ustaleń prokuratury, rodzice zadawali dziecku ciosy pięściami, Szymon mógł być także uderzany "twardymi lub tępokrawędzistymi" przedmiotami oraz upuszczany na podłogę. Z materiału dowodowego wynika, że Ewelina N. i Eryk Cz. nie byli przygotowani do roli rodziców. "Konieczność sprawowania opieki nad dzieckiem powodowała w nich zachowaniu nerwowość i fizyczne krzywdzenie dziecka" - stwierdził prokurator w uzasadnieniu aktu oskarżenia. W sprawie przesłuchano 36 świadków, w tym lekarzy Szymona Cz. Dziecko przebywa obecnie w pieczy zastępczej. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na czwartek 28 lutego.