Zgodnie z ustawą o systemie oświaty, na razie (czyli w latach szkolnych 2009/2010, 2010/2011 i 2011/2012) o tym, czy dzieci wcześniej niż w wieku siedmiu lat rozpoczną naukę, decydują rodzice; wszystkie dzieci sześcioletnie obowiązek szkolny obejmie we wrześniu 2012 roku. Minister pytana, czy nie boi się nadmiernego zatłoczenia w klasach pierwszych w 2012 roku odpowiedziała: "W przyszłym roku rodzice mają jeszcze wybór, czy wysłać swoje 6-letnie dzieci do szkoły, gdy jeszcze nie będzie takiego zagęszczenia, czy poczekać rok, gdy zatłoczenie będzie większe". Jednocześnie zaznaczyła, że w różnych szkołach i w różnych rejonach kraju sytuacja jest i będzie różna w zależności od uwarunkowań lokalnych. - Są samorządy, które prowadzą bardzo aktywną akcję wśród rodziców na temat korzyści z wcześniejszego rozpoczęcia nauki przez dzieci i mają już teraz 30 proc. lub nawet więcej sześciolatków w szkołach. Są też takie, które mają tylko kilka procent młodszych uczniów - mówiła Hall. Przypomniała, że obecnie ze względu na niż demograficzny są też takie szkoły podstawowe na wsi, gdzie w poszczególnych klasach uczy się po kilkoro dzieci. - W takich szkołach nawet podwojenie ich liczby nie będzie problemem - oceniła. Według minister, jeśli w przyszłym roku szkolnym liczba sześciolatków w szkołach wzrośnie dwukrotnie i wyniesie około 24-25 proc. to w 2012 r. liczba wszystkich dzieci w I klasach (sześcio- i siedmiolatków) wyniesie około 600 tys. - Były jeszcze niedawno takie lata szkolne, gdy jeden rocznik uczniów szkół ponadgimnazjalnych wynosiło ponad 700 tys. młodych ludzi. Nie jest to więc liczba, która przekracza pojemność obecnych gimnazjów, liceów, itd. - powiedziała.