Aby oddać "Głos w sprawie RZS" posłowie stawiali krzyżyki na kartach do głosowania i wrzucali je do urn w rękawicach bokserskich. Rękawice znacznie utrudniały wykonanie tych prostych czynności i posłowie, choć przez chwilę, mogli poczuć się tak, jak osoby z unieruchomionymi stawami przez reumatoidalne zapalenie stawów. Happening zorganizowano z inicjatywy Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Reumatyków REF we współpracy z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Młodych z Zapalnymi Chorobami Tkanki Łącznej "3majmy się razem". - Chcieliśmy w ten sposób poruszyć wyobraźnię naszych parlamentarzystów i przypomnieć im, że istnieje takie schorzenie jak reumatoidalne zapalenie stawów, na które w Polsce choruje ponad 400 tys. osób, z czego większość to kobiety - powiedziała Jolanta Grygielska z Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Reumatyków REF, która sama choruje na RZS. - Naszym zamiarem było też zwrócenie uwagi posłów na to, że potrzebne są rozwiązania systemowe, aby pacjenci z pierwszymi objawami RZS mogli być diagnozowani jak najwcześniej i aby jak najszybciej poddawano ich odpowiedniej terapii, bo jeśli lekarz podstawowej opieki zdrowotnej nie wyłapie tych chorych w pierwszym okresie choroby, to bardzo szybko stają się oni niepełnosprawni i niezdolni do pracy. Według socjologa medycyny dr Bożeny Moskalewicz z Zakładu Promocji Zdrowia Instytutu Reumatologii w Warszawie, w Polsce istnieją nadal liczne bariery, które utrudniają chorym dostęp do specjalistycznej opieki zdrowotnej, a także do nowoczesnego leczenia. Publiczna sieć poradni reumatologicznych jest nierównomiernie rozłożona, więc mieszkańcy niektórych powiatów w praktyce pozbawieni są dostępu do opieki reumatologicznej, podkreśliła dr Moskalewicz. To sprawia, że prawidłowe rozpoznanie choroby trwa u niektórych pacjentów nawet osiem lat. - Zapalne choroby stawów są tak groźne, że wymagają szybkiej specjalistycznej interwencji lekarza reumatologa. Aby uzyskać najlepsze efekty terapeutyczne chory powinien trafić do niego w ciągu pierwszych trzech miesięcy od wystąpienia objawów, bo tylko wtedy można zahamować proces chorobowy. Później jest coraz trudniej - wyjaśniła dr Moskalewska. Według niej, bardzo ważne jest stworzenie szybkiej ścieżki dostępu do specjalisty. W Polsce wydajemy już teraz duże pieniądze na nowe leki, ale jest to bardzo mało w porównaniu z tym, jak ogromne pieniądze są wydawane na renty i wózki inwalidzkie, dodała dr Moskalewska. Piątkowe wydarzenie w Sejmie miało przypomnieć decydentom, że w 2000 r. rząd poparł inicjatywę ustanowienia tzw. Dekady Kości i Stawów, której najważniejszym celem jest zmniejszenie cierpień ludzi z chorobami kostno-stawowymi i podniesienie jakości ich życia. Poza tym, w Narodowym Programie Zdrowia na lata 2007-2015 za jeden ze strategicznych celów zdrowotnych dla Polski uznano zmniejszenie umieralności i ograniczenie negatywnych skutków przewlekłych schorzeń kostno-stawowych, w tym RZS. RZS jest najczęstszą chorobą stawów o podłożu zapalnym. Pierwsze objawy występują najczęściej między 20 a 50 rokiem życia. Kobiety chorują średnio trzy razy częściej niż mężczyźni. Dokładna przyczyna rozwoju RZS nie jest znana, wiadomo jednak, że jest to schorzenie autoagresywne, tj. wywołane atakiem komórek odporności na własne tkanki. Choroba ma charakter postępujący, stopniowo prowadzi do destrukcji i zniekształcenia stawów - najpierw stawów dłoni, później również większych, jak kolanowe, barkowe, łokciowe, biodrowe. Około 40 proc. chorych w ciągu pięciu lat przestaje pracować i przechodzi na renty, co jest dużym problemem społecznym, jeśli weźmie się pod uwagę, że choroba dotyka osób młodych.