Pewnego dnia odwiedził ją przedstawiciel - jak sam się przedstawił Telekomunikacji Polskiej - z ofertą tańszych połączeń. Gdy pokazał ofertę, na drukach kobieta dostrzegła logo Netii. Wyprosiła więc handlowca, gdyż nie miała ochoty niczego zmieniać. Po kilku tygodniach dostała dwa pisma. Jedno z Telekomunikacji Polskiej z informacją, że zgodnie z jej życzeniem usługa preselekcji została włączona i że od tej chwili wszystkie połączenia międzymiastowe i na telefony komórkowe będą realizowane przez sieć Netii. Faktura za pierwsze połączenia przyszła kilka dni później. Klientka nie miała zamiaru płacić, gdyż nie podpisywała żadnych dokumentów. Skontaktowała się z biurem obsługi klienta i poprosiła o przesłanie rzekomo podpisanej przez siebie umowy. Okazało się, że na dokumentach widnieje oryginalnie wyglądająca pieczątka jej firmy, natomiast jej podpis został sfałszowany. Operator jednak nie miał o tym pojęcia - przyjął do wiadomości, że przedstawiciel zewnętrznej firmy sprawdził dokumenty firmy, a nie ma procedury, która pozwoliłaby porównać podpis kobiety na przykład z dowodu osobistego. Reporter RMF FM ustalił, że Netia nie miała do tej pory żadnych zastrzeżeń do pracy zewnętrznej firmy zdobywającej klientów, ale handlowiec który podpisał tę właśnie umowę został zwolniony. Trudno wyjaśnić w jaki sposób zdobył pieczątkę firmy. Można się jedynie domyślać, że miał jakiś inny dokument firmy i wyrobił pieczątkę według wzoru. Netia najprawdopodobniej uzna reklamację klientki, choć początkowo upierała się, że ma ważną umowę ze wszystkimi danymi, więc nie ma do tego podstaw. Okazuje się, że łatwo zostać czyimś klientem bez swojej zgody.