A może jest jeszcze gorzej, może to już nie nasz świat, nie nasze ramy pojmowania współczesności? Jestem młodą patriotką. Nie wstydzę się tego. Nie jestem żadną fundamentalistą, która miota wściekle hasła skandowane przez ONR lub Młodzież Wszechpolską. Nie chciałabym wyjść na jakąś megalomankę, egocentryczkę i kogoś równie zadufanego w sobie. To tylko moja refleksja nad rzeczywistością. 1 sierpnia - nie tylko Warszawa i jej mieszkańcy obchodzą rocznicę wybuchu Powstania. Mimowolnie - tak już mam, gdy chodzi o wyczulenie na okresy świąt i uroczystości związanych z naszą historią, niekoniecznie tą martyrologiczną - poczyniłam kilka obserwacji, takich maleńkich. Rano koleżanka spytała się, czy dziś mamy coś z wojną czy inną akcją związane, bo na mieście tyle flag. Zamarłam. Spokojnie wyjaśniłam, że dziś jest 63 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Około godziny 17.00 jechałam do pracy autobusem. Wybiła godzina 17.00. I co? Różnie, bardzo różnie. Na sąsiednim pasie samochody się zatrzymały, kierowcy włączyli klaksony. Na moim pasie auta jechały dalej. Przechodnie zatrzymali się na chodnikach, wszyscy. Ja wstałam ze swojego siedzenia, żeby choć w tej postawie uczcić tych, co polegli. Ja to ja, na współpasażerów nie zwracałam uwagi. O ich zachowaniu pisać nie będę, bo każdy ma prawo czcić lub też nie. Zgodnie z przekonaniami. Zmroziło mnie, kiedy za sobą usłyszałam 2 młode głosy. Jeden mówiący "ty, a on czemu wstała, coś nie tak?", a drugi głos na to "no, dziś jest rocznica powstania". Pierwszy głos skomentował to tylko krótkim "i co mnie to obchodzi". Ja po chwili usiadłam. I pewnie słowem bym się nie zająknęła o tym wydarzeniu gdyby nie fakt, który uświadomiłam obie chwilę później. Mianowicie chodzi o to, że coś się złego dzieje z nami, młodymi. Zgodzić się nie chcę i nie mogę z brakiem wiedzy o takim wydarzeniu jak Powstanie Warszawskie. Bo tu nie chodzi o bitwę pod Cedynią, Wiedniem czy zdobycie Moskwy. Tu chodzi o naszą najnowszą historię. Ludzie, którzy ją tworzyli żyją, mówią o tym, co się wtedy działo z krajem, z nimi. A tu ktoś młody mówi, że go to nie obchodzi. To nie jest żałosne. To jest przerażające. Przecież naród trwa dopóki żyje jego historia. Kim będziemy bez tych doświadczeń, wiedzy i wspomnień? Wszak wspomnienia to coś najcenniejszego. Z nich nikt nie może nas odrzeć. A może jednak może? Może to się udaje poprzez całkowite zobojętnienie? Autor: Ela Stryjek