Przeszła wiele skomplikowanych i bolesnych operacji, ale w jej oczach nie ma bólu i cierpienia. Jest za to wielka nadzieja. Paulina już jako 2-letnie dziecko uwielbiała słuchać, jak jej tata gra na gitarze, skrzypcach czy akordeonie. Rodzice cieszyli się, że jest bardzo pojętna, że tak szybko nauczyła się mówić. Tylko ten wzrost. W wieku dwóch lat powinna mierzyć 90 centymetrów. Miała 69. Wtedy pediatra powiedział, że trzeba koniecznie zrobić badania hormonalne. Paulina Kędziora trafiła do Centrum Zdrowia Dziecka. Lekarze długo nie mogli postawić diagnozy. Dopiero po kilku miesiącach nie mieli wątpliwości. To dysplazja kręgowo-przynasadowa, niezwykle rzadka choroba genetyczna. Przytrafia się średnio 1 osobie na milion. W całej Polsce cierpi na nią 16 osób. - Dysplazja hamuje wzrost i deformuje kończyny - powiedział otwarcie lekarz. - Ta choroba nie daje szansy na wyzdrowienie. Można jedynie rozprostowywać krzywiejące kości. Rodzice długo nie mogli uwierzyć, że to przytrafiło się akurat ich ukochanej córce. Paulina rosła jednak zaledwie po kilka centymetrów rocznie. W II klasie podstawówki zaczęła utykać. Wtedy stracili złudzenia, że zły los się odwróci. Paulina powtarzała jednak cały czas: - Mamo, zobaczysz, że ja jeszcze urosnę. W warszawskim szpitalu odbyła się operacja. Bardzo bolesna i pierwsza z całego cyklu zabiegów. Trzeba było połamać kości i pospinać je specjalnymi drutami. Przez kilka miesięcy dziewczynka nosiła gips. Była dzielniejsza niż niejeden dorosły pacjent. Po dwóch latach choroba odezwała się ponownie. Tym razem konieczna była natychmiastowa operacja biodra. Połamała się panewka i musiała być zastąpiona sztucznymi płytkami. Przez kilka miesięcy Paulina leżała unieruchomiona w gipsie. A potem trzecia operacja. Tym razem rozciąganie kości w aparacie Ilizarowa. Wcześniej nogi trzeba była połamać po raz drugi. Skręcić je śrubami... Ból był nie do opisania. Kolejne miesiące cierpień dla 5 centymetrów... Dzisiaj 16-letnia Paulina ma ich 130. Wielka pasja, jaką jest muzyka, dodaje dziewczynie sił do walki z chorobą. Paulina chodzi do Gimnazjum w Zbuczynie i Szkoły Muzycznej I stopnia w Siedlcach. Jej dzień zaczyna się o 6.15, a kończy o 23.00. Nie potrafi żyć bez swoich skrzypiec. Ma słuch absolutny. I dlatego, choć niewielka, wyróżnia się wśród innych. Podczas ferii zimowych w Bieszczadach zauważył ją właściciel studia filmowego "Media Advert", Mikołaj Piwecki, który współpracuje z Telewizją Polską. Urzeczony talentem nastolatki postanowił nagrać z nią teledysk. Paulina zaśpiewała w nim piosenkę Edyty Geppert "Zamiast". Słowa: "Ja się nie skarżę na swój los..." były pisane jakby dla niej. A potem Mikołaj Piwecki zorganizował w Poznaniu koncert charytatywny na rzecz Pauliny. Zaśpiewał w nim Wojciech Korda z "Niebiesko-Czarnych", a na fortepianie zagrał Piotr Kałużny. Patronat nad akcją pomocy Paulinie objęła Fundacja Dzieciom "Zdążyć z pomocą". Bo pomoc nastolatce jest bardzo potrzebna. Jeden obóz rehabilitacyjny (potrzeba ich kilka w roku) kosztuje 3 tysiące złotych. Rodziców nie stać na takie wydatki.