Przed Sądem Okręgowym w Warszawie dobiega końca ponowny proces B. - pozostały już tylko mowy końcowe stron. Od miesięcy oskarżony nie stawia się jednak na rozprawy, powołując się na pobyty w szpitalu. Podobnie usprawiedliwiał swą nieobecność i w środę - obrońcy przekazał, że jest w Szpitalu Praskim. Sąd ustalił, że jest to nieprawda, bo w szpitalu 8 grudnia dostał tylko materiały medyczne. Sąd uznał jego nieobecność za nieusprawiedliwioną i aresztował go na 3 miesiące. Sędzia Wojciech Małek uzasadnił to faktem, że B. utrudnia postępowanie i jedynie jego izolacja zapewni "właściwy tok postępowania". Jeszcze w październiku SO wydał nakaz aresztowania B. wobec utrudniania przezeń postępowania, ale pod koniec listopada uchylił to sąd apelacyjny na wniosek B. Nowy nakaz sędzia Małek uzasadnił ponadto tym, że B. wprowadził w błąd obrońcę - co uznano za próbę wprowadzenia w błąd także i sądu. Z informacji uzyskanych przez sąd w szpitalu nie wynika, by zdrowie B. uniemożliwiało jego stawiennictwo na rozprawie, a on sam nie przedstawił żadnej dokumentacji medycznej, która by temu przeczyła. "Oświadczenie oskarżonego, że ma cztery nerki i dwa układy moczowe wydaje się absurdalne" - dodał sędzia Małek. Sprawę odroczono do 10 stycznia 2014 r. Poszlakowy proces B. - ciała ofiary nie odnaleziono - jest prowadzony już po raz drugi. Sprawa wielokrotnie była opisywana w mediach. Prokuratura zarzuca mu, że zamordował poznaną na portalu randkowym Edytę W.; wcześniej nakłonił ją do pożyczenia mu ponad 70 tys. zł. Do zabójstwa miało dojść w listopadzie 2005 r. w Warszawie w mieszkaniu wynajmowanym przez oskarżonego. W 2010 r. SO uniewinnił B. (który wcześniej po ponad 4 latach aresztu został zwolniony). "Brak w sprawie jednoznacznego i kategorycznego dowodu, że zaginiona Edyta W. nie żyje, nie udało się też ustalić, że zabił ją oskarżony" - uznał sąd. W 2011 r. wyrok uchylił sąd apelacyjny, bo SO niedostatecznie wziął pod uwagę opinie biegłych i nie opisał wątpliwości uzasadniających uniewinnienie. Prokuratura nadal uważa, że to B. zabił Edytę W., która planowała z nim ślub. Według prokuratury oskarżony od początku znajomości okłamywał ją - mówił, że prowadzi firmę; podawał się też za wnuka znanego reżysera filmowego. Jednocześnie utrzymywał kontakty z innymi kobietami. Oskarżenie dowodzi, że B. był ostatnią osobą, z którą Edyta miała kontakt, a B. przez kilka dni wietrzył mieszkanie, miał także spłacić część długów. W łazience u B. odkryto ślady krwi Edyty W. Obrona wskazuje, że akt oskarżenia opiera się na przypuszczeniach. "Oskarżony posługiwał się nieprawdziwymi informacjami, bo miał wyobraźnię i taki był jego sposób na życie, ale czy z tego można wnioskować morderstwo?" - mówił mec. Zbigniew Jewdokin.