Działające od ponad miesiąca biuro cieszy się dużym zainteresowaniem, a liczba złożonych zamówień zdumiewa inicjatorkę Karolinę Bregułę. Jak poinformowała, zgłaszają się głównie osoby, które miały kontakt ze sztuką współczesną, jednak nie są pewne, jak uchwycić sens danego dzieła. Na zamówienie odpowiada nierzadko więcej niż jeden tłumacz, w rezultacie jedno dzieło sztuki może zostać zinterpretowane na kilka sposobów. Jest to zgodne z założeniem pomysłodawczyni, która w ten sposób chce pokazać, że dzieło sztuki można interpretować swobodnie, poza koncepcją samego artysty. Jak zauważyła, "większość prac, które dotychczas przetłumaczono, odbiega od pierwotnej koncepcji". O sztuce warto rozmawiać. Nie trzeba być ekspertem - Chcę w ten sposób zachęcić odbiorców sztuki współczesnej, aby nie bali się o niej rozmawiać, nawet gdy nie mają wykształcenia w tym kierunku. Biuro ma udowodnić, że nie trzeba być ekspertem, aby interpretować prace artystyczne - tłumaczy Breguła. Dlatego w gronie tłumaczy znalazły się nie tylko osoby zawodowo związane ze sztuką, lecz także jej miłośnicy, z wykształcenia będący nauczycielami, informatykami czy psychologami. Inicjatorka ma również nadzieję, że biuro wpłynie na zmianę języka, jakim się mówi o sztuce współczesnej. Jej zdaniem, dziś pozostaje on hermetyczny i jednowymiarowy. - Poszukując nowych połączeń pomiędzy odbiorcą a nadawcą nie boimy się mówić o sztuce inaczej. Dlatego cały projekt ma charakter anarchistyczny, przewrotny wobec tendencji akademickich - dodała. Kuratorce Centrum Sztuki Współczesnej Miladzie Ślizińskiej pomysł przypomina firmę portretową Witkacego. - Jej klienci mogli decydować, czy chcą portret abstrakcyjny czy realistyczny, oraz jaki rodzaj narkotyku malarz miał zażyć przed rozpoczęciem pracy - mówiła. - Podobnie biuro bawi się z odbiorcą, przedstawia pewną sytuację w nowym świetle. Sztukę się lekceważy, bo jest niezrozumiała Biuro Tłumaczeń Sztuki dla Ślizińskiej stanowi przede wszystkim sygnał, że współczesny człowiek jest zagubiony wobec kultury jego czasów. - Ze sztuką jest podobnie jak z telefonem komórkowym. Aby nauczyć się nią posługiwać, najpierw trzeba zapoznać się z instrukcją - tłumaczyła kuratorka. Tymczasem potencjalnemu odbiorcy współczesnej sztuki coraz częściej brakuje wiedzy, aby zrozumieć kod, jakim artysta do niego przemawia. - Często o sztuce współczesnej mówi się z lekceważeniem, nie traktuje się jej poważnie, ponieważ pozostaje ona dla większości niezrozumiała - mówiła Ślizińska. - Zmierzamy w kierunku społeczeństwa, które będzie funkcjonować głównie w świecie obrazów, lecz w szkole nie dostajemy odpowiedniego wykształcenia w zakresie kultury wizualnej - mówiła Ślizińska. Według niej, rozpoczęcie edukacji w tej dziedzinie od Biura Tłumaczeń Sztuki nie jest złym pomysłem, pod warunkiem, że tłumaczeń będą dokonywać ludzie obyci ze sztuką. Trzeba się znać, aby dobrze zrozumieć - Najgorzej, gdy do jej interpretacji zabiera się osoba, której miłość jest ogromna, a wiedza niewielka. Na sztuce, jak na każdej dziedzinie, trzeba się znać, aby ją dobrze zrozumieć - tłumaczyła Ślizińska. Podobne zdanie na temat biura wyraziła artystka Agata Bogacka. "Pośrednikiem pomiędzy artystą a odbiorcą - mówiła - powinna być osoba zawodowo uprawniona do tłumaczenia sztuki". - Wówczas Biuro Tłumaczeń Sztuki mogłoby pełnić funkcję kompetentnego słownika sztuki współczesnej - dodała Bogacka. Jej zdaniem, w obecnej formie biuro nabiera wymiaru żartobliwego. Praca artystyczna Bogackiej została przetłumaczona przez biuro jako jedna z pierwszych. Na stronie pojawiły się dwie interpretacje, których przedmiotem była wykonana przez artystkę szklanka napełniana przez oddającą mocz kobietę. Pierwsze z tłumaczeń podało, że przedmiot "porusza problem wewnętrznego osamotnienia i izolacji". "Postać karmi się tym, co wydala, wydala to czym się karmi, jak zamknięte w niewoli zwierzę". Druga mówi, że "staramy się uciec od samych siebie - tylko że cały czas chce nam się pić i sikać". Poproszona o ocenę zbieżności tych interpretacji z pierwotnym zamierzeniem, artystka odpowiedziała, że "nie chodziło o żadne zwierzę, to po prostu był żart!". Bogacka powiedziała, że "swobodne tłumaczenie może pozbawiać dzieło sztuki pierwotnego znaczenia". Dlatego należy oddzielać zawodowe tłumaczenie od swobodnej interpretacji.