W najlepszej sytuacji są uczelnie publiczne, zwłaszcza specjalistyczne - politechniki, szkoły rolnicze i medyczne. O przyjęcie na Politechnikę Wrocławską starało się o tysiąc kandydatów więcej niż w ubiegłym, chociaż w tym roku maturę zdawało mniej uczniów. W rozmowie z PAP Andrzej Charytoniuk z biura prasowego uczelni przyznaje, że uczelnia bardzo się stara, aby jej nie dotknął niż demograficzny. Dlatego też powstały programy, które mają zapobiec ewentualnym skutkom niżu. Na Politechnice od roku działa program "Matematyka reaktywacja", który za darmo pomaga gimnazjalistom i licealistom przygotowywać się do egzaminów z matematyki. Od przyszłego roku z kolei zostanie otwarte przy Politechnice gimnazjum i liceum. - W ten sposób chcemy wychowywać sobie studentów, przygotować do studiowania na naszej uczelni - mówi Charytoniuk. Podobnie postępuje Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu. Rzecznik uniwersytetu Jerzy Lorych mówi, że uczelnia zamierza w najbliższym czasie przejąć poznański Zespół Szkół Technicznych. Placówka przygotowywałaby przyszłych studentów. Na uczelniach medycznych z kolei sytuację poprawiają studenci z zagranicy. Rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Lublinie Włodzimierz Matysiak chwali się, że obecnie na tej uczelni studiuje około tysiąca obcokrajowców z 52 krajów. - 17 lat temu zaczynaliśmy od trzech osób z zagranicy - dodaje. Uczelnie zarabiają też na usługach dla firm - np. sprzedaży technologii i ekspertyzach. W nieco trudniejszej sytuacji są uniwersytety, które odczuwają znaczący spadek zainteresowania. Niektóre, jak Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie ograniczyły zatrudnienie i zredukowały koszty, inne np. Uniwersytet Warszawski stawiają na badania naukowe, na które pozyskują granty. Z kolei Uniwersytet Jagielloński tworzy spółki i poszerza ofertę studiów podyplomowych. Wśród uczelni niepublicznych silni gracze (np. Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej w Warszawie, Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie, Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu) odczuwają tylko niewielki spadek liczby kandydatów. Prof. Ewa Kurantowicz, prorektor ds. realizacji strategii rozwoju Dolnośląskiej Szkoły Wyższej wyjaśnia, że rekrutacja na uczelnię jest porównywalna do tej z ubiegłego roku. Dodaje, że uczelnia co najmniej od dwóch lat przygotowuje się do niżu demograficznego i jego skutków. Po pierwsze, zmieniono "filozofię kształcenia". "Koncentrujemy się na tych efektach kształcenia, które dotyczą praktycznych kompetencji naszych studentów. Ściśle współpracujemy przy tworzeniu programów kształcenia z pracodawcami. I co najważniejsze, już w trakcie studiów umożliwiamy naszym studentom zdobycie doświadczenia zawodowego przez realizację praktyk w instytucjach/przedsiębiorstwach zgodnych z ich profilem kształcenia" - mówi Kurantowicz. Takie uczelnie są jednak w mniejszości. "W najlepszych czasach rekrutowaliśmy na poziomie od 3 do 5 tys. Nawet w pierwszym roku, kiedy tworzyliśmy uczelnię w 1994 r. mieliśmy 2300 studentów, a w tym roku będę zadowolony, jeśli będziemy mieli 700-800. Podobna sytuacja jest na uczelniach państwowych z wyjątkiem niektórych kierunków. Na bezpłatnych studiach są tam jeszcze miejsca" - przyznaje w rozmowie z PAP rektor Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku prof. Adam Waldemar Koseski. Dla takich uczelni ratunkiem będzie cięcie kosztów i szukanie innych dochodów. Rzeczniczka Olsztyńskiej Szkoły Wyższej im. Józefa Rusieckiego Monika Seredyn - Turowska wyjaśnia, że jeśli przyjęć będzie mniej o 10 proc. to "wystarczy, by uczelnia przetrwała". Zaznaczyła, że uczelnia prowadzi działalność gospodarczą, z której pozyskuje dodatkowe pieniądze. Prowadzi m.in. obiekty sportowe dostępne dla mieszkańców Olsztyna, takie jak basen, siłownie, sale do squasha czy centra rehabilitacji wad postawy albo laboratoria dla sportowców. Nie wszystkie prywatne uczelnie zdołają się jednak utrzymać. Wyższa Szkoła Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach prowadzi rozmowy o przyłączeniu do Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego. Być może we wrześniu zostanie podpisana umowa, a tyska szkoła, której organem założycielskim jest miasto Tychy, będzie wydziałem zamiejscowym krakowskiej uczelni. Latem tego roku po 18 latach działalności z powodu niewystarczającej rekrutacji i niekorzystnej prognozy dotyczącej liczby studentów w kolejnych 10 latach założyciele niepublicznej Wyższej Szkoły Handlowej w Krakowie zrezygnowali z uprawnień do kształcenia na poziomie wyższym. "Niż demograficzny uniemożliwia nam utrzymanie dotychczasowych kryteriów rekrutacyjnych" - powiedziała PAP kanclerz uczelni Lidia Białkiewicz. Dotychczasowi studenci mają kontynuować naukę w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie.