Znęcanie się jest tam na porządku dziennym. Taka jest ciemna strona uczelni, do których często trafiają bardzo wrażliwi młodzi ludzie, idealizujący zawód aktora, pisze "Polska". Fuksówka - bo tak nazywa się rytuał inicjacyjny - trwa w zależności od uczelni od dwóch do trzech tygodni. Pierwszoroczniacy zmuszani są do poniżających (udawanie samogwałtu), ośmieszających (noszenie na szyi tabliczek z wyzwiskami) i wyczerpujących fizycznie zachowań. Rektorzy bagatelizują sprawę, ale z rozmów "Polski" z Katarzyną Bujakiewicz ("Magda M."), Joanną Pierzak ("Złotopolscy") i Antonim Pawlickim ("Katyń") wynika, że w szkołach teatralnych pod przykrywką tradycji i hartowania młodych ludzi w tym wymagającym dużej odporności psychicznej zawodzie, dochodzi do prawdziwych aktów przemocy. - Swoją fuksówkę przypłaciłam zdrowiem, opowiada Joanna Pierzak. Antoni Pawlicki dodaje, że był zszokowany, zagubiony i zamknął się w sobie. Katarzyna Bujakiewicz z powodu fuksówki chciała odejść ze szkoły. - Dla mnie najgorsza była "kwarcówka" - opowiada gazecie jedna z obecnych studentek. Kilkanaście osób stoi stłoczonych w małym pomieszczeniu, godzinami pocąc się pod światłem scenicznych reflektorów. Temat był dotąd tabu. Studenci, jak owce prowadzone na rzeź, godzili się z losem. W tym roku kilka osób postanowiło przerwać zmowę milczenia - stało się to, gdy student wydziału lalkarskiego w Białymstoku wymęczony fuksowaniem i pozbawiany przez kolegów snu, rozbił się samochodem, a dwie inne studentki trafiły do szpitala pod kroplówkę. - Ci młodzi ludzie powinni dochodzić swoich praw przed sądem, twierdzi mecenas Jan Widacki.