Chodzi o trasę ekspresową między Lublinem a Warszawą. W rządowym projekcie Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011-2015 odcinek drogi S17 między Kurowem a Lublinem (prawie 54 km) znalazł się na liście projektów, których realizacja może się rozpocząć do 2013 r., ale pod warunkiem, że znajdą się dodatkowe pieniądze. Według wcześniejszych zapowiedzi, ten odcinek drogi S17 wraz z obwodnicą Lublina miał powstać do 2012 r. W połowie stycznia minister infrastruktury Cezary Grabarczyk zapowiedział, że droga ekspresowa S17 należy do priorytetów rządu, a jej budowa może być finansowana z oszczędności uzyskanych na kolei. Nie ma jeszcze zgody KE na przesunięcie unijnych pieniędzy na ten cel. Kilkaset osób ok. 2 godz. pikietowało we wtorek przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, by wyrazić swój sprzeciw wobec rządowych planów przesunięcia budowy S17. Trzymali transparenty z napisami: "Grabarczyk ministrem głupich kroków", "Lubelszczyzna - czy to Polska jeszcze?" oraz "Nie róbmy polityki - budujmy S17". Protestujący mieli trąbki i bębny; rzucali petardami. Organizatorzy pikiety, czyli związkowcy i pracodawcy, złożyli na ręce wiceministra infrastruktury Radosława Stępnia petycję w sprawie drogi S17. Jak powiedział Dariusz Jodłowski, jeden z organizatorów pikiety, wiceminister Stępień zapewnił, że uzgodnienia między resortami infrastruktury a rozwoju regionalnego są korzystne. W ciągu dwóch tygodni protestujący mają otrzymać informacje o dalszych ustaleniach. Wcześniej protestujący złożyli w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów petycję do premiera ws. przyspieszenia budowy trasy. Podpisało się pod nią ponad 20 tys. mieszkańców Lubelszczyzny. Podpisy zbierała redakcja "Kuriera Lubelskiego". - Robiliśmy to wspólnie z innymi mediami, na przykład Radiem Lublin, czy Akademickim Radiem Centrum, ale zaangażowały się także organizacje społeczne i gospodarcze, szkoły wyższe, studenci. To właściwie było pospolite ruszenie - powiedział we wtorek redaktor naczelny "Kuriera Lubelskiego" Dariusz Kotlarz, który przywiózł do Warszawy petycję - wypełniła dziewięć pudeł. Zdaniem Kotlarza, S17 jest niezbędna. - Pokonanie 150 km z Warszawy do Lublina w ciągu dnia to jest około 3,5 - 4 godzin. Tak długo żaden inwestor ani turysta nie będzie chciał jechać do Lublina. Najwyższy czas, żeby ta droga ekspresowa powstała. - Chcieliśmy pokazać premierowi, że Lublin i Lubelszczyzna czekają na tę drogę. W ciągu tygodnia udało nam się zebrać ponad 20 tys. podpisów, gdybyśmy zbierali dłużej, byłoby ich co najmniej dziesięć razy więcej - powiedział Kotlarz. Na początku stycznia związkowcy i pracodawcy założyli wspólny komitet protestacyjny, w jego skład weszli m.in. przedstawiciele lubelskich struktur Solidarności, OPZZ, Forum Związków Zawodowych, ZPPL Lewiatan, Rady Przedsiębiorczości Lubelszczyzny, Lubelskiego Związku Pracodawców oraz Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie. Przedstawiciele związków zapowiadali wtedy, że pojadą do Warszawy, by pokazać, że są niezadowoleni z decyzji rządu wobec trasy S17. Projekt budowy dróg ma pod koniec stycznia trafić pod obrady rządu.