"Mieszkanie własne albo mieszkanie wynajęte, ale w sposób pewny i za niewielką cenę, to jest warunek normalnego życia, to jest coś, co trzeba określić jako podstawowe prawo człowieka, to jest warunek założenia i dobrego funkcjonowania rodziny, przychodzenia na świat dzieci, to jest, można powiedzieć, warunek wolności". Tymi słowami prezes PiS Jarosław Kaczyński w grudniu 2016 roku inaugurował program "Mieszkanie Plus". Marzec 2023. Ulica Tytoniowa w Radomiu. W powietrzu unosi się charakterystyczny zapach z fabryki produkującej papierosy. Droga ułożona z kostki ma wyraźne ubytki. Przejeżdżające zbyt szybko auta rozchlapują wodę na chodnik. Zza starego domu z cegły z dziurawym dachem wyłaniają się dwa nowe, biało-szare bloki. To tu mieszkają radomianie, którzy skusili się na udział w programie "Mieszkanie Plus". Mają dochody zbyt niskie, by dostać kredyt, a jednocześnie zbyt wysokie, aby ubiegać się o mieszkania komunalne. Mieszkanie Plus: "Płacę i płaczę" Na balkonach zawiesili prześcieradła z hasłami. "Mieszkanie Plus miało być dla młodych - jest dla bogatych"; "Miał być program społeczny, wyszedł komercyjny"; "Ściany z kartonu to nie dom, ludzie to nie zabawki". Ktoś próbuje naprawić rozwalający się płot ogrodowy. Inny wychodzi na balkon i poprawia zmieciony przez wiatr transparent. W domofonie wbijam numer mieszkania Sandry i Damiana Pawłowskich. Zapraszają mnie do środka, ale drzwi nie otwierają się. - Nie działa? No, to mamy piękny początek. Proszę podejść z drugiej strony, tam powinno się udać - mówi kobieta. Sandra i Damian mieszkają z dwójką dzieci w niemal 72-metrowym mieszkaniu. Wniosek o lokal złożyli w 2021 roku. - Zaczęło się nam lepiej układać, ale nie na tyle, aby wziąć kredyt. Wtedy usłyszeliśmy o programie "Mieszkanie Plus". Propozycja była bardzo kusząca, od samego początku mówiono o preferencyjnych warunkach: niskich kosztach wynajmu względem rynku - mieliśmy płacić od 10 do maksymalnie 20 zł za metr kwadratowy. A później, po dwóch latach najmu, mieć opcję dojścia do własności na dobrych zasadach - mówi Damian Pawłowski. Lista osób ubiegających się o te mieszkania była długa, na każde przypadało około dziewięć rodzin. Pawłowskim się udało. Ale już przy podpisywaniu umowy okazało się, że aż tak kolorowo nie będzie. - Było drożej, bo ponad 20 zł za m2. W umowie najmu pojawił się też zapis o tym, że czynsz będzie podnoszony o coroczny wskaźnik inflacji. Stwierdziliśmy, że to tylko na dwa lata, później będzie dojście do własności i warunki będą inne - opowiada Sandra Białek-Pawłowska. I przyznaje, że nie zapaliła im się czerwona lampka. - Nie chcieliśmy rezygnować. Myśleliśmy, że wtedy okazja nam przejdzie koło nosa. A przecież złapaliśmy byka za rogi. I jak w to nie pójdziemy, to stracimy jedyną okazję na możliwość posiadania mieszkania - dodaje Sandra. W mieszkania zainwestowali kilkadziesiąt tysięcy złotych Obecnie miesięcznie rodzina płaci 2699 zł. Głównie dzięki dopłacie, bo bez niej najem kosztowałby 3164 zł - 2084 zł samego czynszu, 570 zł zaliczek na poczet mediów i koszty eksploatacji 6,5 zł/m2 - 468 zł. - Nigdzie w Radomiu nie ma tak wysokich kosztów eksploatacji. Najwyższe są w starych blokach i wynoszą 3 zł/m2. A my mamy nowy blok, z pięcioletnią gwarancją - podkreśla Sandra. Właściciel, czyli spółka PFR Nieruchomości, zdecydował zamrozić czynsze na obecnym poziomie do 2025 roku i nie podnosić ich o wskaźnik inflacji, ale to nie zadowala mieszkańców. Nadal, jak mówią, płacą dużo. Małżeństwo podkreśla, że za taką kwotę mogłoby znaleźć mieszkanie w takim samym, a nawet lepszym standardzie na rynku prywatnym. I umeblowane. - Nie znam nikogo, kto wynajmuje mieszkanie i każe je sobie wyremontować i umeblować. My, wchodząc tutaj, mieliśmy gołe ściany i łazienkę. Kuchnię, razem ze sprzętami, musieliśmy zrobić sami. Wydaliśmy 50 tys. zł tylko na elementy stałe - opowiada Sandra. Robili wszystko pod siebie, na lata, nie na dwuletnie przemieszkanie. Ciągle myśleli o opcji dojścia do własności. Teraz obawiają się, że nie będzie ich na to stać. Z niepokojem spoglądają w stronę Gdyni. Tamtejsi lokatorzy "mieszkań plus" otrzymali już umowy najmu z dojściem do własności. - Ta oferta przedstawiona mieszkańcom mocno odbiega od tego, o czym mówiono na początku. Myślę, ze to największe kłamstwo i oszustwo tego programu - ocenia Damian. A Sandra podaje przykład 66-metrowego mieszkania z Gdyni, w którym najemcy płacą 1300 zł samego czynszu w opcji najmu instytucjonalnego. W przypadku zmiany umowy na najem z dojściem do własności sam czynsz opiewał na kwotę 3176 zł, a raty spłaty mieszkania to dodatkowe 500 zł. - Obie kwoty rosną o wskaźnik inflacji. I tak przez 30 lat, bo dopiero po tym czasie to mieszkanie jest realnie ich. Nie wcześniej - zaznacza Sandra. I dodaje, że początkowo w przypadku Radomia mówiono o kwocie około 28 zł/m2 w opcji dojścia do własności. - Wygląda na to, że ta kwota może wzrosnąć nawet dwukrotnie - ocenia. - Ja mam 35 lat, jestem po udarze. Mając ponad 60 lat nie będę w stanie spłacać mieszkania i utrzymywać rodziny. Moje możliwości produkcyjne będą już znacznie mniejsze, a płacić będę musiał więcej i więcej. Paranoja - dodaje Damian. Rodzina chce poznać warunki umowy dojścia do własności wcześniej, nie na dwa tygodnie przed jej podpisaniem. Tak było w przypadku pierwszej umowy najmu. Małżeństwo zgodnie przyznaje, że jeśli oferta dojścia do własności będzie podobna do tej zaprezentowanej mieszkańcom Gdyni, nie zdecydują się na podpisanie kolejnej umowy. Nawet jeśli będą musieli zostawić mieszkanie, w które zainwestowali dziesiątki tysięcy złotych. Pęknięte ściany, odpadające płytki, zalane sufity W trakcie naszej rozmowy w salonie pojawia się zapach naleśników. - Czuje pani? Tak to właśnie wygląda. Ktoś z sąsiadów coś gotuje. Ale to jeszcze nic. Ostatnio ktoś przygotowywał galaretę. Taką z mięsem. I to wszystko nam się w mieszkaniu unosi - mówi Sandra. Damian wstaje i podchodzi do ściany. Odsuwa listwę przypodłogową, która odchodzi z łatwością, nie jest przymocowana. - Podwyższony standard to to nie jest. To są mieszkania z kartonu. Ściany są tak miękkie, że wystarczy lekko je trącić i robi się dziura. Przy dzieciach o to nie trudno - zauważa Sandra. I podkreśla, że na luksusy nie liczyła. A czuje, że płaci tak, jakby mieszkała w ekskluzywnym apartamencie. - Opinia publiczna jest czarowana sloganami, wszystkich się zapewnia, że my mamy wspaniałe mieszkania najwyższej jakości, na preferencyjnych warunkach, więc jesteśmy nienormalni, że czegoś w ogóle chcemy. Jesteśmy oczerniani - dodaje. A usterki, jak wskazuje, pojawiały się od samego początku. - Bloki były budowane szybko, powstały w zaledwie w 19 miesięcy - zaznacza. I pokazuje zdjęcia. Pękniętych ścian, odpadających płytek, zalanych mieszkań. Z usterkami ma też problem Monika Wójcik, która z mężem i dwójką dzieci wynajmuje 45-metrowe mieszkanie. - U nas największym problemem jest hucząca wentylacja i nieszczelność okien, a teraz jeszcze doszły nieszczelne drzwi. Po prostu wieje nam w mieszkaniu. Był taki moment, że przy oknie nie dało się siedzieć. Musiałam powtykać w te dziury uszczelki, żeby dało się mieszkać. - Najgorsze jest zgłaszanie usterek. My idziemy z tym do administratora, administrator zgłasza do PFR Nieruchomości, a PFR do generalnego wykonawcy, gdzieś po drodze te zgłoszenia ginęły, mam takie wrażenie. Dopiero od niedawna mamy bezpośredni kontakt do głównego wykonawcy, dzięki temu idzie to szybciej - wskazuje. I dodaje: - Szczerze? Jak dla mnie to te usterki nie są usuwane, tylko maskowane. Już zdarzało się, że pęknięcie w ścianie było sylikonem przeciągnięte i zamalowane. Druga rzecz to podejście do tych wad. Jak mieliśmy pęknięcia wzdłuż ram okiennych i pozaklejaliśmy je taśmą, to powiedziano nam, że za często otwieramy okna. I to nasza wina. Monika pytana, co jej rodzina zrobi, kiedy kończyć się będzie umowa najmu, odpowiada: - Gdyby opierać się na tym, co jest w Gdyni, musielibyśmy przez 30 lat płacić od 4000 zł wzwyż. Gdzie dopiero po 30 latach dostaniemy akt własności. A jak komuś z nas się noga powinie? Na taką ofertę się nie zdecydujemy. Nie takie były obietnice i założenia tego programu. Będę walczyć do końca za wywiązanie się z nich, bo włożyliśmy w nasze mieszkanie nie tylko pieniądze, ale i serce. To miała być nasza przystań. Z 90 m2 przenieśli się do 54 m2 Piętro wyżej, nad Sandrą i Damianem, mieszka Paweł z żoną i dzieckiem. Wynajmują mieszkanie o powierzchni 54 m2. Po wejściu do salonu w oczy rzuca się pęknięta szyba drzwi balkonowych. Szczelina nie jest głęboka, ale jej krawędzie są wyraźnie ostre. Potencjalnie niebezpieczne. - Szyba pękła 19 marca, zgłosiłem to następnego dnia i czekałem na reakcję. W sobotę, a więc dwa tygodnie po zgłoszeniu, ma się u nas ktoś pojawić, żeby ją wymienić - mówi Paweł ze spokojem. Nie jest zdenerwowany. - Zdenerwowałbym się, gdyby szyba pękła na wylot - komentuje. Wcześniej wynajmował z żoną znacznie większe, bo aż 90-metrowe mieszkanie. - Płaciliśmy 2100 zł. To były dobre warunki. Ale któregoś dnia moja żona usłyszała o programie i się zdecydowaliśmy. Obaw nie mieliśmy, czuliśmy, że to jest to. I chociaż mamy mieszkanie mniejsze niemal o połowę, to skusiło nas dojście do własności. Też cenowo oferta wydawała się być korzystna, bo realnie mieliśmy płacić 20 zł za m2. Teraz po podwyżkach jest już średnio. Płacimy 2039,99 zł z dopłatą. Za mieszkanie znacznie mniejsze niż te poprzednie - podkreśla. W drugim bloku z "mieszkaniami plus" przy ul. Tytoniowej w Radomiu mieszka Paulina Morgaś z mężem i trójką dzieci. - Dla nas kredyt to trudny temat przy tak dużej rodzinie. Jak usłyszeliśmy, że jest opcja dla ludzi za bogatych na mieszkania socjalne, a bez zdolności do kredytu, zainteresowaliśmy się. To nas bardzo zachęciło - mówi Paulina. - Z dnia na dzień jest nam coraz trudniej, a musimy jeszcze z czegoś wyżyć - dodaje. W mieszkanie zainwestowali około 60 tys. zł. Teraz żałują. - Wdepnęliśmy w niezłe bagno. Płacimy komuś do kieszeni, a nie wiemy nawet, czy to kiedykolwiek będzie nasze - mówi z wyraźnym rozgoryczeniem. Będzie propozycja dojścia do własności. W trzecim kwartale 2024 roku Ewa Syta z biura prasowego PFR Nieruchomości pytana o zarzuty mieszkańców wskazuje, że spółka "działa w sposób transparentny i rzetelnie informuje o zasadach najmu mieszkań powstających w ramach Funduszu Mieszkań dla Rozwoju". - 12 maja 2021 roku ruszył nabór do 124 mieszkań przy ulicy Tytoniowej, wówczas została do publicznej wiadomości podana stawka czynszu najmu oraz pozostałe opłaty. Na etapie rekrutacji średni czynsz za mieszkanie wynosił 23,50 zł/m2. Pozostałe opłaty to: eksploatacja 5,50 zł/m2 oraz indywidualne rachunki za: wodę, prąd, ogrzewanie, śmieci: każde mieszkanie ma własne liczniki - wymienia. I wskazuje, że w momencie zawierania umów najmu, a proces ten ruszył na przełomie kwietnia i maja 2022 roku, najemcy otrzymali umowy zawierające konkretne kwoty za najem lokalu o metrażu, który wcześniej wybrali. - Każdy najemca wybiera metraż mieszkania, który jest zgodny z jego możliwościami finansowymi - dodaje. - Jako wynajmujący przestrzegamy zapisów umów najmu, które zawarliśmy ze wszystkimi najemcami. Jak wskazano w umowie, wszystkich najemców Funduszu Mieszkań dla Rozwoju obowiązuje waloryzacja czynszu zgodnie ze średniorocznym wskaźnikiem cen towarów i usług konsumpcyjnych w danym roku opublikowanym przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Różnice związane z waloryzacją wynosiły od około 100 do około 200 złotych w zależności od typu i metrażu mieszkania - wyjaśnia Ewa Syta. - Co więcej, 87 proc. najemców w Radomiu otrzymuje dopłaty do czynszu - dodaje. Podaje przykład rodziny czteroosobowej, która w tej lokalizacji wynajmuje mieszkanie o powierzchni 71,9 m2. Wskazuje, że po uwzględnieniu opłaty jej czynsz wynosi 1600 zł. Taką rodziną są Pawłowscy. Jak już wcześniej pisaliśmy, płacą więcej, bo koszty, które ponoszą, to nie tylko czynsz. O opłacie eksploatacyjnej Ewa Syta mówi, że ta pokrywa koszty związane z utrzymaniem części wspólnych nieruchomości: ogrzewanie i oświetlenie klatek schodowych, utrzymanie czystości w budynkach i na terenie osiedla. I wynika wprost z rzeczywistych kosztów poniesionych na utrzymanie i eksploatację nieruchomości. - Są one niezależne od spółki PFR Nieruchomości. Wynikają z zewnętrznych uwarunkowań gospodarczych i wskaźników ekonomicznych (inflacja, wzrost minimalnego wynagrodzenia), a przede wszystkim z wzrostu kosztów zakupu mediów - dodaje. A co z niższymi opłatami u innych? Przedstawicielka PFR Nieruchomości wyjaśnia, że np. spółdzielnia mieszkaniowa zarządzająca ośmioma tysiącami mieszkań może negocjować niższe stawki sprzątania. PFR Nieruchomości zapewnia, że podtrzymuje deklarację zaoferowania umów najmu instytucjonalnego z dojściem do własności na osiedlu przy ul. Tytoniowej w Radomiu. - Oferta zostanie przedstawiona najemcom w trzecim kwartale 2024 roku - dodaje. Zgłoszono 114 usterek w mieszkaniach Spółka podkreśla, że usterki, które zgłaszają mieszkańcy, są na bieżąco usuwane. - Należy podkreślić, że żadna ze zgłoszonych dotychczas usterek nie uniemożliwia korzystania z najmowanego mieszkania. Jedynie w czterech ze 124 mieszkań składających się na osiedle przy ul. Tytoniowej wystąpiło zawilgocenie. We wszystkich - poza jednym mieszkaniem, którego nie udostępnił najemca - toczą się prace naprawcze - podkreśla. - W zakresie usterek związanych ze stolarką okienną wezwaliśmy generalnego wykonawcę do ich usunięcia. Występujące w niektórych mieszkaniach drobne spękania ścian, które są naturalne w okresie osadzania się budynku, zgłaszane przez najemców będą usuwane zbiorczo w okresie gwarancji. W przypadku niedotrzymania terminów zawartych w umowie z generalnym wykonawcą do usuwania usterek będziemy angażować wykonawcę zastępczego. Do tej pory zgłoszono 114 usterek od początku zasiedlenia inwestycji - dodaje Ewa Syta. - "Mieszkanie Plus" miało być dla ludzi młodych szansą. A okazuje się, że trzeba mieć naprawdę grube kieszenie, żeby móc sobie pozwolić na kontynuowanie udziału w tym programie - mówi jeszcze Sandra. - Traktuje się nas jak ludzi socjalnych. Niewykształconych i niemyślących, jak patologię. A tu są ludzie inteligentni, potrafiący liczyć. Łatwo z nami nie będzie - wskazuje. Mieszkańcy domagają się zmian umów, w tym zniesienia obowiązku wzrostu czynszu o wskaźnik inflacji, a także, w przypadku dojścia do własności, zmniejszenia czynszu tak, aby większa kwota szła na spłatę mieszkania. Sandra Białek-Pawłowska dodaje: - My nie odpuścimy. Myśleliśmy, że będziemy mieć własny kąt, a wygląda na to, że nie będzie nas na niego stać. Naszym kolejnym krokiem będą pisma do premiera, prezydenta, MRIPS, RPO. Jeśli to nie pomoże, ruszymy ze swoim programem. Nazwiemy go "Namioty Plus", a pierwszą łopatę pod ten program wbijemy przed Sejmem.